poniedziałek, 25 czerwca 2012

Right to say!

Nie, nie założyłam nowego dziennika. No dobra, założyłam w "międzyczasie" jakieś 7, ale ja nie o tym. Kurde, chyba jednak muszę pisać, ciągle się rozniańczać i rozdrabniać. No taka jestem. Ale jak mówiłam, ja nie o tym. Szukam i miewam miliony blogowych pomysłów. Jałowe, ale w tym się spełniam widocznie.
Tak, to też moje dzieło, ale w zasadzie tylko administratorskie.Tym razem choć trochę z nieegoistycznych pobudek - nie będzie się to marnować w moim pudełku, skoro już inni włożyli trochę wysiłku w zastanowienie się i napisanie, co jest najważniejsze w życiu. No trywialne, ale co poradzę. Życie jest trywialne. I nie moja wina, że teraz pełno tych wszystkich rad i srad "jak żyć".
Ja naprawdę z ciekawości. Bo nie wierzę, że jakakolwiek rada albo cudze doświadczenie może wiele pomóc. Czego sami nie doświadczymy o tym możemy czytać i słuchać, a i tak nie dojdzie do głębi. Ale blog jest, bo pocztówki są. I jestem ja, chwilowo spełniona blogowo. Znowu ja. 




środa, 6 czerwca 2012

Czy mnie przypadkiem nie drażni już to miejsce? Czy może tak dziwnie, bo w czerwcu, przyszedł czas na zmiany?  Nie. To nie kwestia zmiany. Raczej zawieszenie. I to nie to, żeby życie jakoś więcej zajmowało czasu, nie... Tylko klawisze jakoś spowszedniały i nie ma słów, bo nie lubię słów, nienawidzę słów. Muzyka brzęczy, bo i ciszy nie zniosę. Przeglądane zdjęcia wędrują na dysk, milionowy, miliardowy, a właściwie żaden, bo wszystko już widziałam. A jak nie widziałam, to i tak nie chcę. 
Tyle ponoć zajęć na biurku, a ja się nudzę.
Jałowieję.
I wszystko znów tylko jest. 




.

.