piątek, 30 sierpnia 2013

Tristolisto

No dobrze - porzuciłam, czy nie porzuciłam w końcu?

Udzielam się ostatnio wyłącznie na moim style-niewychodzi mi-poco blogasku. Zbieram czytelników, komentuję, nęcę, pozdrawiam. Zachwycam się, chcę podobnie, rezygnuję, są tam sporadycznie. Robię z siebie kobietę sukcesu, kobietę z życia, kobietę z zamazanym w życiorysie borderline, bo przecież można starać się o tym nie myśleć.

Praca, mieszkanie, ciasne łóżko, pan kotek był chory.
Vive la France.
Kate Middleton.
Yves Rocher.

Fajna kawa wczoraj z moją kobieciejącą Ann. Kwiaty polne,  na stoliku i w szafie. te w szafie to saszetka zapachowa, no bo przecież - kiedy ja ostatni raz byłam na łące?

Książki poopuszczane, zgłupiałam totalnie, składne zdania to nie tu.

Tylko ten blogowy bełkot, strumień świadomości, nieświadomości, podświadomości.

Kłótnie, kocham cię, ale ja nie wiem jak się kocha, specjaliści piszą, że przejdzie mi do czterdziestki, wtedy może jakiś ślub i dzieci, może będę bardziej zrównoważona i nie będzie teatrów z osłabieniem, nożem, duszeniem kota, gryzieniem, krzykiem.
Wczoraj zaczęłam umieć rozmawiać. Z totalnego zmęczenia.

A robię się nieczuła, obca sobie, nie taka. Widzę przecież.

Dobrze, przerwa na wpłatę. Dzień dobry Pani Magdo, o jaka miła bezpretensjonalna dziewczyna, nieładna, cicha. Gotówką? Bardzo proszę. Miłego weekendu, Pani Magdo. Ja tez mówię cicho. Mam dzisiaj spódnicę, jestem kobieca, mogę byc delikatna, czemu nie, to miłe.

dzien dobry, chciałam się zapytać o kurs... mam 15 lat, och cudownie, na pewno coś znajdziemy, tyle i tyle od września, zapraszamy, zadzwoń to umówimy cię na rozmowę, dziękuję do widzenia. To moje do widzenia zawsze z intonacją wznoszącą. To takie ciepłe, pełne nadziei i zachęty. I miłego dnia, przeciez wszyscy zasługują na miły dzień.



Jestem tu www.all-is-pretentious.blogspot.com

Tu tylko narzekaczka-szczekaczka, metaforka, pierdołka, po co interpunkcja, przecież się spieszę. O.

ale żeby nie było - generalnie to jestem szczęśliwa. nie boję się, więc jest pięknie. naprawdę.

jesteście?















piątek, 16 sierpnia 2013

neverletmego

I znów tak strasznie brakuje mi własnego miejsca na ziemi. Dziś kończy się niemalże idylliczny, trzytygodniowy urlop domowy. Już znów Tu nie jest Moje. Na dniach powrót na wynajem, na podwórkowe krzyki, dziecięce tupoty, niewłasność, niezręczność, nasłuchiwanie, trzaśnięcia od strony tylnego wejścia, wszechobecny kurz. NieDoDomycia. Nie Do Dom Ycia. Nie Bo Dom...

Kolą w oczy wszystkie mijane strony i zdjęcia z wyposażeniem wnętrz. Własnoręcznie pomalowane schody, własny wieszak na kurtki w przedpokoju. Własny brud, deska do krojenia, kosz na pranie, kozaki w progu. Firanka wylatująca w powietrze, za krawędź.

Od wczoraj kolejne zdefiniowane zaburzenie . Krótki artykuł, szybka diagnoza. Mija po 40., ponoć. 
Teraz siedzę i myślę, czy to jeszcze ja. I czy będziesz mnie traktował tak samo.

Wczoraj jeszcze mi się chciało. Dziś już nic się nie chce. 
A to dopiero piątek. Do wiru zajęć jeszcze dwa okrutne dni.



Nowe przedmioty, po co to było. Wszystko w pył. Wszystko i tak będzie zepsute. 





.

.