środa, 27 lipca 2016

It shall pass

Jest jakaś prawda w tym, że alkohol znieczula. Może dlatego tak łatwo inni się mu poddają, aż do zatonięcia. A może to był dwupunkt. Albo bransoletka z amazonitów, agatów i kamienia księżycowego. Nieważne, nie czuję.
Jestem chodzącym 'whatever'. Chodzącą niemyślą. Spokojem. Jakąś dziwną formą znieczulonej akceptacji. Przeminięcia. 
Bo i to przeminie, i to przeminie, i to przeminie...

Choć chciałabym odetchnąć czystszym powietrzem i zrobić zdjęcie krajobrazu, który nie tak dobrze znam. W bardzo bezpiecznej prawie-nie-odległości zdobyć coś do nanizania na wspomnienie lata. Dużo, dużo zachodów słońca.







5051 33cc 520

9098 88cf 520



sobota, 23 lipca 2016

Playdate

Pierwszej nocy boli najbardziej. Nie śpisz, płaczesz, piszesz bzdury. Pierwszego dnia dziwnym trafem znajdujesz różne odpowiedzi. Chcesz zostać buddyjską mniszką i wiesz, że wszelkie cierpienie jest wynikiem pragnień. Ale wiesz też, że nie przestaniesz chcieć. Obrywasz też od wysłuchujących i nie bardzo wiesz, co się dzieje, czemu są na ciebie źli. 
Drugiego dnia rozlewasz się, wylewasz z formy. Wczorajszych myśli nie ma, nie zostawiły śladu oprócz słów między liniami, które dziś brzmią jak w obcym języku. Drugiego wieczoru szukasz ulgi, zaczynasz głupieć, chcesz pójść, choćby zobaczyć, znów się połudzić. Na szczęście zasypiasz i mija godzina zero. Drugiej nocy wypijasz zbyt mocne piwo i oglądasz bardzo krwawe filmy.
Trzeciego poranka nawet nie masz kaca, zaczynasz być znów zła, że życia zakpiło z ciebie, dając ci poznać czyjś uśmiech, zadurzyć się w głosie, uwierzyć, że możesz dostać jego czułość tak za nic, tak po prostu, że wszystko nagle zaczęło do siebie pasować, choć w ogóle nie czekałaś. Tylko po to, żeby wyrwać miękkość spod skóry kiedy pozwoliłaś sobie wygodniej ułożyć. Taki żarcik bez morału, bo czego to uczy? Karmy, czy nihilizmu? Śmieszne. Słabo śmieszne. Śmiesznie słabo.
Trzeciego dnia czekasz już na dzień czwarty, piąty i szósty, bo wiesz, że wróci, pojawi się magiczny portal - zasysająca dziura żalu nad sobą. 
Jak byłam mała wciąż rysowałam "dziurę, do której wpadła Alicja". Widocznie rysowałam sobie mapę. 

Bo tak. Morał jest taki, że jest jak jest, bez najmniejszej logiki i filozofii. 
Słabe.







sobota, 16 lipca 2016

Paronomazja

Och jakże bym chciała umieć coś napisać tak ze środka. Wyskrobać metafory i czuć, że są dobre, oprócz tego, że opisują właściwie czucie i chwile nieistnienia, bo to wszystko to bardzo nieistnienie jest, ale jedyne jakie mam. 

Zeszłego lata... zeszłego lata... cóż było zeszłego lata poza także nieistnieniem i poczuciem, że to nie to? Teraz patrzę na to jak na życie. Może rzeczywiście było więcej życia niż w tej ssącej dziurze dni teraźniejszych, do których na pewno będę kiedyś także tęsknić, bo wspomnienia więcej mają życia niż życie.

Ach derealizacjo, smutna panienko, pewnie też nie jesteś najszczęśliwsza, że przyplątać ci się przyszło akurat do mnie, na lata, może na zawsze. Będziemy razem miętosić bezzębnymi ustami starcze miętówki za lat parę...dziesiąt? 

Skąd się biorą te słowa, jednak-słowa, jednak-skojarzenia? Same układają się w szeregi.

Chociaż blogi mogłabym sobie ułożyć, nie mieszać przenaczeń, podzielić brakujących czytelników, coby nie wszyscy musieli czytać intymności i psychozy, a jedynie oglądać obrazki z sieci na przykład lub zdjęcia kwiatów
but... I have my heart on my sleeve i nic nie poradzę na to... jeśli mnie czytasz, słuchasz, stoisz z boku, obserwujesz przypadkiem wiesz wszystko, leci ze mnie jak sok z pomarańczy słowotok, śliniotok, uczuciotok. Dowiesz się, kiedy mnie boli i kto i czy dziś się bałam, czy spałam i śniłam o... I jaką dozą smutku słodzę herbatę. Nie jestem dyskretna, ani tajemnicza. Nigdy nie byłam i nie będę. Trzeba mi to kochać jak swoje. 




.

.