sobota, 23 lipca 2016

Playdate

Pierwszej nocy boli najbardziej. Nie śpisz, płaczesz, piszesz bzdury. Pierwszego dnia dziwnym trafem znajdujesz różne odpowiedzi. Chcesz zostać buddyjską mniszką i wiesz, że wszelkie cierpienie jest wynikiem pragnień. Ale wiesz też, że nie przestaniesz chcieć. Obrywasz też od wysłuchujących i nie bardzo wiesz, co się dzieje, czemu są na ciebie źli. 
Drugiego dnia rozlewasz się, wylewasz z formy. Wczorajszych myśli nie ma, nie zostawiły śladu oprócz słów między liniami, które dziś brzmią jak w obcym języku. Drugiego wieczoru szukasz ulgi, zaczynasz głupieć, chcesz pójść, choćby zobaczyć, znów się połudzić. Na szczęście zasypiasz i mija godzina zero. Drugiej nocy wypijasz zbyt mocne piwo i oglądasz bardzo krwawe filmy.
Trzeciego poranka nawet nie masz kaca, zaczynasz być znów zła, że życia zakpiło z ciebie, dając ci poznać czyjś uśmiech, zadurzyć się w głosie, uwierzyć, że możesz dostać jego czułość tak za nic, tak po prostu, że wszystko nagle zaczęło do siebie pasować, choć w ogóle nie czekałaś. Tylko po to, żeby wyrwać miękkość spod skóry kiedy pozwoliłaś sobie wygodniej ułożyć. Taki żarcik bez morału, bo czego to uczy? Karmy, czy nihilizmu? Śmieszne. Słabo śmieszne. Śmiesznie słabo.
Trzeciego dnia czekasz już na dzień czwarty, piąty i szósty, bo wiesz, że wróci, pojawi się magiczny portal - zasysająca dziura żalu nad sobą. 
Jak byłam mała wciąż rysowałam "dziurę, do której wpadła Alicja". Widocznie rysowałam sobie mapę. 

Bo tak. Morał jest taki, że jest jak jest, bez najmniejszej logiki i filozofii. 
Słabe.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.

.