Chcę mieć już dom. Taki tylko swój i taki bardzo ciepły. Ładny i jasny, na niskim piętrze.
Nigdy nie przywiązywałam uwagi do wnętrz - to znaczy o dbanie o nie, nie o to, czy jest ładne. Bo w brzydkim miejscu czuję się koszmarnie i od razu trudniej mi żyć. Dlatego może tak ciężko idzie mi funkcjonowanie w Kr. Tam jest brzydko i ciemno i nieswojo. Dlatego też nie lubię wyjeżdżać, bo pensjonaty i cudze domy często wydzielają dziwne zapachy, pełno w nich bezdusznych przedmiotów i pustki. Nie potrafię zignorować brzydoty miejsca, w którym muszę się zatrzymać. Jednak jeśli chodzi o ozdabianie mieszkań, te wszystkie wnętrzarskie sztuczki, ustawianie, dopasowywanie... Zawsze pytałam - po co? Po co tworzyć sobie idealny dom, skoro w każdej chwili można go stracić? Może przyjdzie pożar, albo przeprowadzka, albo rozstanie, albo... Po co kupować piękne sprzęty i dobierać kolory, dążyć do perfekcji? Wszystkie zdjęcia z magazynów dekoratorskich wzbudzały moje wątpliwości.
Ale teraz już wiem. Człowiek chce mieć piękny dom, gdy chce być szczęśliwy. Gdy widzi nadzieję na to szczęście. Gdy widzi siebie w tym domu i tą drugą osobę, i kota. Ja zobaczyłam dziś. Zobaczyłam w smutku, bo to było tak odległe i nieprawdopodobne. Choć przecież to nie tak wiele - ciepłe mieszkanie i kilka uroczych drobiazgów kupionych wspólnie z kimś. Fotel, na którym aż chce się zwinąć i nawet popłakać, ale fotel oswojony. Oswojony jednak nie na tyle, by go nie zauważać. To musi być cudowne odczucie - mieć miejsce, w którym jest się świadomym urody i "swojości" wszystkich sprzętów, kątów, drobiazgów. Mija się łóżka i firanki patrząc na nie z uśmiechem, dotykając ich jak dzieci. Wszystkie te rzeczy stanowiłyby idealne, ciche i bezpieczne tło dla życia. Życia nieidealnego, ale mimo wszystko obfitującego w spełnienie.
Przed oczami przesuwają mi się takie mieszkania. Nie wiem, ile z nich jest we mnie, głęboko, a ile to tylko piękne projekcje zdjęć, cudzych domów. Widzę niezłożony na kanapie wełniany pled, sierść kota, cienkie firanki, doniczki na parapecie. Za oknem zamglone morze??!! (nie wiem, co ono tu robi, to może właśnie część tej niemojej projekcji). Widzę dwa brudne kubki na drewnianym stole, płyty na regale i tą piękną figurkę odpoczywającej baletnicy. Buty w korytarzu, płaszcze na wieszaku, zielone drzwi i niebieską szafę w ludowe wzory. To mam akurat w głowie od lat. Pachnie deszczem i świecami. Może jest gdzieś to morze, a może raczej światła miasta.
To piękne myśli. Choć smutne. Mam zbyt bogatą wyobraźnię, a to skutkuje wiecznym rozczarowaniem. Smutne myśli, ale przynajmniej nie straszne.
Do niedawna myślałam, że mam swój dom. Pragnęłam do niego wrócić w każdej sekundzie "wielkomiejskiego wygnania". Ale teraz... Czuję znużenie. Czuję swoją samotność w nim. Mijam sprzęty, przedmioty, drobiazgi. Mijam, ale nie jestem ich świadoma. Korzystam z nich bezmyślnie, nie widząc ich tak naprawdę. Poza tym cóż tak naprawdę jest tu mojego? Wszystko użytkowane za przyzwoleniem tej, co urodziła. Trudno tego nie odczuwać.
Chcę mieć już dom. Taki tylko swój i taki bardzo ciepły. Ładny i jasny, na niskim piętrze. Chcę go mieć nie sama.
wszystkie zdjęcia autorstwa minji z mminulta.blogspot.com
Od kilku dni coś krzyczy we mnie: Wrocław! Wciąż znaki, wciąż to słowo, wciąż ludzie. Nie mogę wyprzeć się tej myśli, wyrzucić jej. Czy coś sobie wmawiam? Czy to tylko tęsknota za twoim powietrzem? Wrocław. Wrocław. Wrocław? Naprawdę? Nie stać mnie, by coś z tym zrobić. Przyjdzie październik, nastąpi krzyk, lęk i Kraków. Kurwa. Kurwa. Kurwa.
Kiedyś nadejdzie taki dzień, że wstaniesz rano, zaparzysz pyszną kawę, usiądziesz przy stole w kuchni i jedząc rogalika będziesz napawać się tym, że to Twój dom, z jego wszystkimi sprzętami i poczuciem, że to Ty jesteś panią i Ty masz wpływ na tło swojego życia. Teraz wytrzymaj. Rozumiem, że wygnanie w żadnym razie nie sprawi, że poczujesz się lepiej, ale przynajmniej dasz się ponieść w wir studenckich spraw...
OdpowiedzUsuńPięknie to wszystko napisane...
OdpowiedzUsuńMam.To.Samo.
OdpowiedzUsuńIlekroć odkrywamy, że ktoś ma takie same objawy chorobowe (urojenia, myśli, fobie, odczucia wynikające z nadwrażliwości, komentarze-erraty do rzeczywistości) jak my, pojawia się takie dziwne uczucie- coś pomiędzy zdziwieniem, rozczarowaniem, zachwytem i ulgą...