sobota, 2 lutego 2013

Klickitty




Mój kot i ja jesteśmy do siebie podobni. Jestem podobna do swojego kota. Pozostaję w ciągłym stanie czuwania, reaguję na każdy niebezpieczny szmer i krok, wciąż uważna i rozglądająca się za najmniej inwazyjnym sposobem przejścia. Tak jak on zwijam się często w kulkę, lubię głaskanie i korzystam z każdej możliwości otrzymania ciepła i czułości, a gdy ich nie ma nie mogę sobie znaleźć miejsca. Piszczę, gdy zaboli, wyrywam się, gdy coś, choćby delikatnie, obezwładni moją przestrzeń, zatrzyma ruch. Mam w oczach niepewność i wieczne łaknienie przyjemności. Często muszę się wyżyć i nie ma wtedy pojęcia „dość”. Tępienie pazurów, zębów, mięśni, myśli. Zrobię wszystko, żeby nie dać się włożyć znów w sytuacje, które wywołują lęk i panikę. Nie dam się wcisnąć do klatki, do pociągu, do klaustrofobicznych, zatłoczonych ulic. Ale te drugie ręce zawsze wygrywają i trzeba ulec, trzeba się przemieszczać. Wtedy drżę i z obezwładniającego strachu, bez podparcia, w kiwającej się klatce, zamknięta w szklanej bańce kompletnie nieświadomie potykam się o bodźce. Niezdolna do kierowania czymkolwiek, z jedną myślą – przetrwać, wytrzymać. Na nic słowa, na nic głaskanie z włosem i pod włos, na nic uspokajające kici-kici. Kot nie mówi, kota się nie zrozumie, nie usłyszy.

Kobieta jak kot uratowany z działek. 








2 komentarze:

  1. Mój kot potrafi spać cały dzień, nie zwracać uwagi na nic, choćby się paliło, w swojej postawie "mam na wszystko wylane, jestem kotem" potrafi nie reagować nawet na imię, na żadne kici-kici.
    Ych, tego to kotom zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś przede wszystkim Natalią, nie bój się swoich lęków, nie ukrywaj się za ciepłem kociego futerka, trzeba odważyć się wyjść, nie jutro, nie pojutrze, dziś

    OdpowiedzUsuń

.

.