poniedziałek, 4 marca 2013

Dunta fair

Drugi tydzień, światy zaczynają się mieszać. Ten zamknięty, za firankami, z widokiem na wieżę ciśnień i rajami pełnymi spękanych szaf, farb i kredek. Ten z bagażami niewypłakanych łez, ciepłoty, słów i bliskości tak wielkiej, że ona chyba nie istnieje. Nie poza. Nie w świecie chłodnego wiosennego wiatru, szumu samochodów, telefonów. A jednak te odrębne, niepagadzalne ze sobą byty zaczęły się przenikać. Nad wieszakami pełnymi ubrań i w najciaśniejszym pokoju akademika, w rozmowach powracających, w budującej się relacji, której nikt nie chciał. Nie potrzebuję osoby. Ale.

Gdzie stoisz?
Nie wiem, gdzie stoję. Wstaję za późno i za późno kładę się spać. Wyciągam rękę, by ktoś ją złapał, choć wiem, że to nie tak i nie to. Jestem otwartością. Panną Prym wiodącą. Niedostrzegalnym szumem kolczyków, chodzącą apteczką, inteligencją i gadatliwością. Wypożyczyłam zbyt dużo książek, nie ma nic ponad chaos i kroki. Kroki, kroki, kroki. Wieczne, nękające powtarzalnością kroki dokądś.

Patrzę w twarze - kocham je i nie chcę ich. 


20090120185100_large

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.

.