Ale zastanawiam się trochę, co się zmieniło. Tak na porządnie, nie nabylejak się staram zastanawiać. Dziś mijają dopiero trzy miesiące odkąd pierwszy raz cię zobaczyłam (biję się z myślami, pisząc to, że ten blog staje się blogiem o tobie, nie o mnie, a tego nie chcę). Trzy miesiące to straszliwie śmieszna liczba, jak na to jak się zachowujemy. Jeszcze tydzień temu chciałam cię strząsnąć jak brzęczącą muchę z rękawa, dziś myślę o tobie ciepło. Co się zmieniło? Już znów przyzwyczajenie do miłości. Kilka słabych lat oczekiwania na jej powrót, a kiedy jest, wszystko powszednieje. Uczę się rozumieć te mechanizmy. Uczę się słuchać, ale bardzo, bardzo, bardzo upornie. Widzę w sobie dużo wad, ale nie wzdragam się już przed negatywnymi spojrzeniami przechodniów. Rzadko śpię sama, jedzenie zużywa się prędko. Nie, bełkot. Nie do ogarnięcia zmianowość, jest tylko namacalna zmiennocieplność. Raz jestem zimnym gadem, raz puchową kulką. Aha, a to wszystko takie kruche... Wystarczyłoby by w czwartek samochód uderzył w całe ciało.

Nadal nie wiem, co z tą blogową kwestią. Nęci mnie coś nowego, z drugiej strony nie wiem, na ile mam zapału. Chciałabym mieć i miejsce na łapanie chwil, by nie uciekły, i na chore metaforyzowanie, i na zdjęcia i na fantazję i na peplanie. Ale żeby trzymało się to wszystko jakiegoś systemu Deweya, czy coś. System musi być, od linijki. I chcę Was tu, chcę żebyście byli, i ja chcę częściej żyć Waszym pisaniem. Bo piszecie pięknie i mądrze.
Kolekcja drobiazgów:
dwie małe, bardzo drogie czekoladki z Włoch
Le Monde rano na stole w kuchni
PS.Chyba chcę ci dać wszystko, co najlepsze we mnie. Zasługujesz na to, bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz