Herbata była naprawdę pyszna. Słodycz, prawdziwy aromat malin, ale czekałam tylko kiedy się zerwać od tego milczenia. Nie ten lokal, więc dobrze - gdzieś gdzie jest bezpieczniej. W końcu zrywam się ruchomymi schodami w dół, gubię szalik i muszę wrócić niepotulna, zgarbiona do góry jak wrona, zesztywniały gołąb. A więc jest i prezent, ale przecież teraz nie mogę. Tylko wstyd, opuchlizna gdzieś w duszy od płaczu za nie wiem.
Przepraszasz przepraszam zależy i pojebanie, gdzieś tamten leczy rozdrapany wczorajszy policzek.
Ściana znów gotowa mnie przytulić, do strachu, do soli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz