Nie ma prawa być mi źle. Mam wszystko, a nawet więcej.
Najgorzej, gdy nie ma prawa być ci źle, a przecież jest. Na dodatek skupiasz się ciągle na sobie i produkujesz melodramaty, wpychasz je wszystkim do oczu i gardeł, wszystkim, którzy jeszcze próbują słuchać, licząc, że może tym razem przestaniesz.
Jednocześnie mówią - przestań skupiać się na sobie! i skup się na sobie!
Czyli przestań wałkować swoje wielkie nieszczęście, które jest tylko produktem niewypełnionych projektów wyobraźni, oczekiwań z piedestału. Czyli przestań tęsknić do tych, co nie chcieli, nie kochaj widm, nie patrz w ich twarze po zamknięciu oczu, tylko kochaj siebie. Kochaj siebie!
Jeden krok do przodu, herbata w deszczowy dzień, zdjęcia, udana kreska na powiece, ciepło pod kocem, muzyka z dostawą do duszy. I mnóstwo buddyjskich książek. Potem kilometr do tyłu, za włosy. Lejesz złość i malkontenctwo na ten młyn, otwierasz albumy i rysujesz twarze ostrym węglem na oczach, na sercu, nie masz siły ich zetrzeć. Nie masz siły? Nie chce ci się. Dobrze ci z tym taplaniem się we własnym żalu, zaszywasz nim pustkę, nie chce ci się wysilać.
Nie chce ci się wysilać. Zero wysiłku. Pójście na łatwiznę. Lenistwo. Życie to wysiłek. To podejmowanie wyzwań, zmuszanie się do działania.
Słyszę przecież, mamo.
Nie ma żadnego prawa być mi źle. A przecież jest. I co?

i believe it is more healthy to fight FOR happiness that fight AGAINST depression and loneliness
my Charlotte
PS. Sorry. Muszę się opowiedzieć, żeby być.
Jak ja uwielbiam Cię czytać. No nic nie poradzę, przywłaszczam sobie mentalnie te zdania, przymierzam i pasują idealnie. I-de-al-nie. A jak nie dokładnie, to parę słów sobie przekręcam na swoją modłę, stukam palcem w ekran, kiwam głową i z satysfakcją potwierdzam tą samą grupę duszy.
OdpowiedzUsuńA ciekawe co by wyszło ze spotkania melodramatów opowiadanych sobie nawzajem na przemian. Czy one się sumują, potęgują, czy może niwelują dwa minusy dają plus.