Jako dziecko, jeszcze chodzące na religię, czasem zastanawiałam się nad koncepcją raju - że jak to? NA ZAWSZE? Na zawsze dobrze i pięknie? Nic nie trzeba będzie robić, nie będzie się głodnym ani spragnionym? Nic tylko WIECZNOŚĆ w ogrodzie, gdzie wszystko jest piękne i dobre, czyli właściwie jakie? Co to jest ta wieczność? Przecież musi być jakiś koniec. Tak jak nie może być nieskończonej ilości liczb... Nie mieściło mi się to wszystko w głowie. A najbardziej to, że w takim raju może być fajnie. Niby nieograniczone szczęście, ale tak naprawdę to co? Nuda. Jakieś rozmazane kontury i mdłe, pastelowe barwy, wszystko rozpływa się w nieskończoności, rozmiękcza, jest zupą, do której naleje się tyle mleka, że zupełnie traci ona kolor, a leją jeszcze i jeszcze i jeszcze.
Właściwie dzisiaj jest tak samo. Zawsze łapię się na myśli, że jak już się nauczę i będzie to, co dobre i spokojne i zdrowe... to przecież będzie tak strasznie, niewyobrażalnie nijako.
Tylko, że teraz to jest dopiero strasznie.
Czy naprawdę nie może być jak w filmach? Że dobrze dobrane pary nie są nudne? Że ten dobry facet, który tak ją kocha nawet zasmarkaną jest nie tylko dobry, ale też szalenie pociągający i tajemniczy? Że dobro nie jest kompromisem i pogodzeniem się, że bajek nie ma?
Tylko cóż mi do tej pory dała ta wiara w bajki oprócz rozerwania na strzępy, strzępki, strzępiki...
Chapter I
I walk down the street. There is a hole in the sidewalk.
I fall in. I am lost. I am helpless. It isn’t my fault.
It takes forever to find a way out.
Chapter II
I walk down the same street. There is a deep hole in the sidewalk.
I pretend I don’t see it. I fall in again.
I can’t believe I am in the same place.
But it isn’t my fault.
It still takes a long time to get out.
Chapter III
I walk down the same street. There is a deep hole in the sidewalk.
I see it is there. I still fall in. It’s a habit.
My eyes are open. I know where I am.
It is my fault. I get out immediately.
Chapter IV
I walk down the same street. There is a deep hole in the sidewalk.
I walk around it.
Chapter V
I walk down another street.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz