piątek, 25 lutego 2011

1. Karmel



Leżał na półce od paru miesięcy, aż w końcu doczekał się. Nadine Labaki "Sukkar banat".

Przed obejrzeniem nagradzanych, znanych sławą międzynarodową filmów jest we mnie zawsze obawa. Że to film, który źle się skończy, albo będzie opowiadał prawdziwe historie o cierpieniu i okrucieństwie, albo o wewnętrznej, nasyconej bólem walce. Naturalnie takie filmy są piękne i ważne, ale czasem po prostu ciężko to oglądać, a potem z powrotem normalnie funkcjonować. Tym jednak razem obawy się nie sprawdziły. "Karmel" był ucztą, od której (jak od orientalnego stołu) wstawało się będąc nasyconym, z okruszkami słodyczy w kącikach ust. A nie była to słodycz w kolorowym opakowaniu z plastiku i z konserwantami.

W "Sukkar banat" zachwycają przede wszystkim zdjęcia. Każde ujęcie można by oprawić w ramkę. Piękne są też kobiety - bohaterki filmu. A ich uroda ukazana jest w bardzo intensywny sposób. Prawie czuć zapach balsamów, którymi się smarowały, dźwięk biżuterii słychać tuż nad uchem. Inną zaletą filmu jest to, że Nadine Labaki ukazała Beirut nie przez pryzmat religijnych konfliktów, konserwatywnych zwyczajów i kontrastów Wschodu, ale zwyczajnych dni i małych, ludzkich historii - takich, które przeżywają wszystkie kobiety.
Na uwagę zasługuje też muzyka. Nie ciężko-orientalna, ani nie ta w klimatach Bollywood. Znakomicie się w nią wsłuchiwało podczas wolniejszej akcji, obserwując industrialia Libanu.

"Karmel" zmienia ekran w złote okno, przed którym można stanąć o tak...




I wdychać zapachy. Uśmiechać się do kolorów. Próbować różnych smaków... też życia.











3 komentarze:

  1. Oglądałam ten film niedawno. Zgrabna fabuła, trochę przewidywalna, a trochę sobie ja wydziwiam ;). Dobry film na taki nijaki czas gdy tęskni się za latem. Najlepsze są dwie babcie- krawcowa i sklerotyczka, są idealne! No i oczywiście żandarm i kobieta z najdłuższymi włosami (podobała mi się scena strzyżenia, kiedy włosy upadały powoli na podłogę...). Jestem ciekawa co jeszcze tu wymyślisz, nareszcie trochę koloru ;) Pi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Skonsumowałam "Karmel" już dość dawno, zaraz po zakupie, nie czekał.

    Dziękuję za (atrakcyjne) przypomnienie. Chciałabym odświeżyć wrażenia...

    OdpowiedzUsuń

.

.