czwartek, 30 czerwca 2011
Fever Ray - Keep The Streets Empty For Me (Les Amours Imaginaires)
Nie wiem, ale to jest metafizyczne.
poniedziałek, 27 czerwca 2011
Tyrhenum
Dwa fragmenty, które ostatnio zatrzymały i wzruszyły nieco ciężki kamień w machinie przewartościowywania.
" Więc wydaje się oczywiste, że nie wolno ulegać acedii [...] Nie wolno stawać po stronie nicości, wzmagać cierpienia, szerzyć śmierci (także własnej). Trzeba tworzyć, choćby i z rozpaczy: skoro nawet z rozpaczy daje się uczynić coś, a nie nic, obezwładnia się i rozpacz, i nicość; być może nawet bardziej niż w dziełach wyrosłych z radości, naśladuje się w ten sposób akt Stworzenia. Pojęcie twórczości oznacza tu również zwykłą pracę, mozolne przeciwstawianie się postępującemu rozpadowi. Walkę z bezwzględnością przyrody. Z fetorem nieumytych zębów, bałaganem nie zaścielonego łóżka, zwierzęcym upraszczaniem form towarzyskich. Abnegacją. "Najmniejszą rzecz zrobić dobrze - jest trudno", bo to oznacza powiększenie, przedłużenie kredytu zaciągniętego u nicości na istnienie. A ona, jak niecierpliwy wierzyciel, stoi u drzwi. Podsuwa myśli o jałowości wszelkich starań. Dość o tym."
Jerzy Sosnowski
Tu ne quaesieris—scire nefas—quem mihi, quem tibi
finem di dederint, Leuconoë, nec Babylonios
temptaris numeros. ut melius, quicquid erit, pati!
seu plures hiemes, seu tribuit Iuppiter ultimam,
quae nunc oppositis debilitat pumicibus mare
Tyrhenum. Sapias, vina liques, et spatio brevi
spem longam reseces. dum loquimur, fugerit invida
aetas: carpe diem, quam minimum credula postero.
finem di dederint, Leuconoë, nec Babylonios
temptaris numeros. ut melius, quicquid erit, pati!
seu plures hiemes, seu tribuit Iuppiter ultimam,
quae nunc oppositis debilitat pumicibus mare
Tyrhenum. Sapias, vina liques, et spatio brevi
spem longam reseces. dum loquimur, fugerit invida
aetas: carpe diem, quam minimum credula postero.
Don't ask what end the gods have laid down for us, Leuconoe,
it's wrong to ask: don't play with Babylonian horoscopes.
It's much better to put up with whatever comes,
wheter Jupiter grants us more winters, or whether this is the last now
exhausting the Mediterranean of the cliffs that block its waves.
Be wise, strain the wine, and prune back your hopes to the short term.
While we're talking, jealous time has already fled:
seize the day and put as little trust as possible in tomorrow.
niedziela, 26 czerwca 2011
Brazen Ouverture
Tu miała być notka o tym, że może chodzi o umiejętność robienia kroków do tyłu żeby wyjść z ciemności. Bo wszyscy zawsze prą do przodu chcąc jak najszybciej wyjść z bagna. A czasem może wystarczy po prostu cofnąć nogę, zatrzymać się i popatrzeć na coś z pozycji sprzed ataku lęku. Jak na coś normalnego. Taki rewind, czyszczenie taśmy.
Ale nie będzie tej notki.
Bo......bo czasem tęsknisz za czymś, co potem okazuje się być dawno przebrzmiałym dźwiękiem
...albo zawodzisz się na własnej pułapce mówienia rzeczy, które nie mają dużego znaczenia
siedzisz pod wiśnią i boisz się, że spadające zgniłki poplamią ci sweter i rzucasz kamykiem w zadziornego szpaka i tak poza tym i tak nic nie ma znaczenia i jesteś pusta, nawpółprzepuszczalna nawpółzatkana nawpółtochybanieortograficzne i nadużywasz i i innych spójników żeby to brzmiało trochę artystycznie i całe swoje życie nudne i durne przerabiasz w sieci na performance.
I może to zabrzmi śmiesznie, bardzo powierzchownie dekadencko, ale jedyne, co możesz powiedzieć z całą pewnością to:
Trochę jakbyś zamiast serca miała powietrze, czy eter, a ktoś ten eter i tak by złamał, mimo, że nie złamał i na miejscu serca masz serce.
Jakbym dalej grala Księcia w "Indyku" Mrożka to on (Książę) by powiedział, że : Nic tylko chaos i zgnilizna.
Ale już nie gram, więc nie powie.
To by się wpisywało: {epitaph}
PS. A ja chciałam nawet pojechać na rowerze gdzieś za miasto. Hm. Hm. Bzdura.
To by się wpisywało: {epitaph}
PS. A ja chciałam nawet pojechać na rowerze gdzieś za miasto. Hm. Hm. Bzdura.
sobota, 25 czerwca 2011
We know planes go
"Ta chwila była jak skrzepnięty wrzesień, można ją zamknąć w powietrzu, prześwietlić jak zdjęcie - i teraz cię widzę, patrzę przez ciebie, nabieram w ręce i lepię jak..."
... jak szkło, które wypalało się w piecu, w piwnicy, szumiało do Gershwina w adapterze.
Lepiej zapomnieć, dzisiaj już sobota. Może to był sen, ale chyba nie...
No właśnie, sobota. Kupiłam ciastko z czekoladą, zapalniczki i umyłam podłogę.
Aha, sezon wieczornych powrotów na boso uważam za rozpoczęty. Co za rozkosz...
Wącham ręce - ciągle pachnę werniksem i terpentyną. Nie, wydaje mi się.
Mam pomysł na zdjęcia.
środa, 22 czerwca 2011
Lighterior
"(...) albowiem jego obrazy, między innymi dzięki światłu, ujawniają najprostsze kształty pod cienką warstewką egzystencji, nieskomplikowane wzory, na których osadza się życie"
Coś podobnego miał także Cezanne. Nie malował obrazów, które widział, kadrów. Malował to, co miał przed sobą nie zastanawiając się, co to przedstawia - rzekę, górę Wiktorii, dom... Założenia medytacji zen - widzieć i NIE WIEDZIEĆ CO SIĘ WIDZI. A jednak chłonąć - kształty, barwy, układy plam.
Hopper: "nie maluję smutku lub samotności; staram się jedynie namalować światło na tej ścianie"
![]() | |
Chop Suey |
![]() | |||
Compartment C, Car 193 |
sobota, 18 czerwca 2011
Light bulb
Chyba mniej więcej wiem, o co chodziło z tym rzężeniem blogowym. Mianowicie niemoc tą wywołała niemożność zdefiniowania lub opisania tego, co we mnie leży. Ale znalazł się treatment u Joanny Mueller:
Ból tabuli
co wyniknie co umknie co wyłowię
gdy encyklopedię mnie odemknę
co wysłowię gdy rozdrapię nierozcięte
kartki bielą zabolą jałowe
co chciałam odkryć do siebie
już dawno odkryte ode mnie
w myślowej pustce na siódme
spusty pocę się po co zamykam
w wiersz co wymknie się
co wemknie się co
minie mnie
gdy encyklopedię mnie odemknę
co wysłowię gdy rozdrapię nierozcięte
kartki bielą zabolą jałowe
co chciałam odkryć do siebie
już dawno odkryte ode mnie
w myślowej pustce na siódme
spusty pocę się po co zamykam
w wiersz co wymknie się
co wemknie się co
minie mnie
A dzisiaj sama w domu, nawet ściany nie mówią.
Usta się kurczą, ubrania lekko podwiewają.
Pomalowałam na nowo paznokcie u nóg.
Oglądam cały sezon serialu.
Ale te usta... Tak, to kluczowa sprawa.
______________________________________________
Hey You - Little Girl in me. Let's face the truth. You are not to be here any more. That's the truth and reality - I'm an adult woman. And seducing is what adult woman can sometimes do. Don't be scared. don't be sad. leave me now, with memory of warm touch of someone I stopped loving truely some time ago... But what does it mean? Life is life. Loves are different, don't idealise it. Goodnight, my dear. I feel calm, I feel warm, I feel like a cherry cigarette and a pillow.
piątek, 17 czerwca 2011
Trashful streetz
Ten blog zamienia się w zacinające się, rzężące wypłuczyny z obrazkami.
czwartek, 16 czerwca 2011
wtorek, 14 czerwca 2011
Bacon - Seated man
Dosyć mam tego miasta nie od dziś
I choć znam dobrze wszystkie jego drogi
Wciąż nie potrafię z niego wyjść
Jak z nałogu
Dosyć mam tego miasta...
I choć znam dobrze wszystkie jego drogi
Wciąż nie potrafię z niego wyjść
Jak z nałogu
Dosyć mam tego miasta...
niedziela, 12 czerwca 2011
Oh my dreamt through
I had to go to the funeral today.
I cried.
But I was happy, too, that he is free now and propably went rock climbing somewhere There.
I had to go for a party today.
I didn't cry.
But I wasn't happy. Well, I didn't have anybody to dance with / for.
It was a hard day with lone dancing, saying goodbye, carrying heavy books and flowers, having two cigarettes, being charmed by beautiful women singing poetry, looking through the real kaleidoscope...
I cried.
But I was happy, too, that he is free now and propably went rock climbing somewhere There.
I had to go for a party today.
I didn't cry.
But I wasn't happy. Well, I didn't have anybody to dance with / for.
It was a hard day with lone dancing, saying goodbye, carrying heavy books and flowers, having two cigarettes, being charmed by beautiful women singing poetry, looking through the real kaleidoscope...
piątek, 10 czerwca 2011
Crossroads
Gówno, gówno, gówno.
Musiałam to napisać, naprawdę.
Bo co to wszystko znaczy, a na dodatek objawiła się u mnie parafazja. Zamiast "ten człowiek jest bogaty", mówię na przykład "ten człowiek jest garbaty" , albo "pożąda za nią" zamiast "podąża za nią", albo z wczoraj: slowing fawly, zamiast falling slowly. Powinnam przestać mówić. Ale wtedy będę więcej myśleć i wpadać na złe pomysły i gubliwe teorie. To znaczy zgubne teorie.
Strasznie mnie zalewają chwile i czynności. Niby wcale nie pędzę, ale o godzinie 12:34 odczuwam irracjonalny niepokój, że nie zdążę ubrać się, zjeść i wyjść na 16. Z drugiej strony pełno jest takich dziur, kiedy za mało mam czasu, by się czymś zająć, a za dużo, żeby już wyjść, albo iść spać. Może to całokształtne odkształcenie po 3 latach bieganiny i nadmiernej emocjonalności.
Strasznie mnie zalewają chwile i czynności. Niby wcale nie pędzę, ale o godzinie 12:34 odczuwam irracjonalny niepokój, że nie zdążę ubrać się, zjeść i wyjść na 16. Z drugiej strony pełno jest takich dziur, kiedy za mało mam czasu, by się czymś zająć, a za dużo, żeby już wyjść, albo iść spać. Może to całokształtne odkształcenie po 3 latach bieganiny i nadmiernej emocjonalności.
Nawet nie macie pojęcia ile popełniłam w tym tekściczku literówek. Cała przestrzeń słowna podkreślała się co zdanie na czerwono.
Oby przy wysyłaniu głupich smsów nie pomyliły mi się numery. Stop... przecież już od dawna nie wysyłam głupich smsów (nie liczę tych do Aniki, są poza konkurecją).
I co ja biedna zasupłana?
PS. Jednak Kraków
_________________________________
"Słowa trzeba porzucić. Nie mówię, że masz je tłumić czy wyeliminować. Mówię, że słowa nie mogą być nawykiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdy spacerujesz – poruszasz nogami; jeśli jednak twoje nogi poruszają się, gdy siedzisz – to szaleństwo. Musisz nauczyć się je wyłączyć. Tak samo nie powinno być w tobie słów, wtedy, gdy nie rozmawiasz. Słowa służą porozumiewaniu się, gdy więc nic nikomu nie przekazujesz, nie powinno ich być."
{i wish i had a river}
środa, 8 czerwca 2011
Weathered, withering
(...)
Number tree still on my plate
I heard the trains are running late
And I laugh out loud
My life is a mess
I have gone too far
In my lifelessness
I heard the trains are running late
And I laugh out loud
My life is a mess
I have gone too far
In my lifelessness
Outside your house
To make a scene
In my head you grabbed me passionately
But the lights are out
And in an hour I walked on home
In the pouring shower
Lost my keys in front of me
My neighbor's smile he's handing me
The blackest coffee you will ever see
To make a scene
In my head you grabbed me passionately
But the lights are out
And in an hour I walked on home
In the pouring shower
Lost my keys in front of me
My neighbor's smile he's handing me
The blackest coffee you will ever see
(...)
wtorek, 7 czerwca 2011
Pedestrian crossing
Chyba już mówiłam jak koszmarnie te chodniki są znoszone, schodzone, pościerane. Codziennie te same drogi, krawężniki, potknięcia w tych samych miejscach, masa ludzka. Patrzę w górę, ktoś wylewa na mnie wiadro z żarem, drzewo przyprószone jest kurzem, czuć zieleń z domieszką piachu. Idę, powtarzalność ruchów. Mój mózg sam wydaje polecenia nogom i rękom. Całkiem możliwe, że gdybym nagle wygenerowała komendę : stój!, i tak dalej by pchał je mechanicznie do przodu. Próbuję. A jednak, wpółurwany krok, przerwa, ułamek sekundy i dalej. Nagle dzieje się coś dziwnego, świat jakby zamiera, ludzie brną dalej, ale czuć napięcie. Przez parking przetacza się pusty pojemnik po pepsi. Jest jakby ciszej. Jakby zaraz miała spaść na miasto broń masowego rażenia. Dziwne by było, że akurat na nas. Dlatego świat jakby otrząsa się z nieporozumienia, rusza dalej. Znów słychać klaksony, opony, światła, szuranie klapków.
Rozmawiamy sobie. Ja, i ty, w mojej głowie. Opowiadam ci jakieś urocze egzystencjalne drobiazgi, świat znowu staje się fascynujący. Spotykasz mnie na przykład, gdy spaceruję z Krnąbrnym Dzieckiej po Osiedlu. W końcu mógłbyś się tam znaleźć, to nie tak daleko. Mała podchodzi do słupa, a ja,jak na ciotkę przystało, straszę ją zielonym potworem, który czai się w niebezpiecznych słupach, których ma nie dotykać. Potem przeczę sama sobie i uśmiechamy się. Mówię dlaczego marzenia to dla mnie temat bez sensu i wyjaśniam ci to wszystko. Wiem, że średnio cię to obchodzi, ale słuchasz uważnie, jak zawsze. Prawie nic nie mówisz, w zasadzie już się przyzwyczaiłam. Przywołuję się do porządku, przyspieszam kroku. To już dziś trzeci raz, ten chodnik, te pasy, torebka, w której nic nie ma. Nie ma czego się uczepić. Tkwię gdzieś pomiędzy przerażającym zmęczeniem tym miastem i tymi realiami, a przerażającą niechęcią do zmian. Zaraz znów muszę lecieć. Umówiłam się z A. na herbatę. Znowu przez te same chodniki. W zasadzie ani A. ani ja nie chcemy się spotykać na tą herbatę, ale to nie ma znaczenia. Miasto zmusza do powtarzalnego rytmu czerwca. Może tym razem pójdziesz z nami, choćby z nudów? W końcu ile można tkwić w mojej głowie?
Powyższość jest naturalnie fikcją literacką. Chociaż...
sobota, 4 czerwca 2011
Il ya koronoko
"Inicjacja (...) rozpoczyna się od zrozumienia, że trzeba się pogodzić ze śmiercią tego, co musi umrzeć. Oznacza to, że w psychice muszą umrzeć te wartości i postawy, które już jej nie podtrzymują. Należy przyjrzeć się szczególnie tym odwiecznym dogmatom, które czynią życie zbyt łatwym i bezpiecznym, które chronią przed każdą trudnością, które sprawiają, że kobieta, zamiast dumnie kroczyć, bezładnie ucieka przed życiem."
Clarissa Pinkola Estes "Biegnąca z wilkami"
A ostatnio... na nikogo liczyć. Bieganina za ludźmi, którzy tak naprawdę nie są tymi, na których mogę się oprzeć. Może to i lepiej. Wyjadę, zetnę włosy, wezmę ze sobą drewnianego anioła i będę sobie na nowo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
.
