sobota, 30 lipca 2011

Can we do it slow?

Wyszłam na chwilę z domu i zawędrowałam bardzo daleko. Myślałam, że jak tam pójdę, to może pojawi się jakaś odpowiedź, podpowiedź. Ale wróciłam z niczym, z wyjątkiem niesmaku po ciężkich, nisko wiszących chmurach. Ciągle wierzę w moc uśmiechu. Wierzę naiwnie, że otwiera drzwi poznania. Że otworzy na przykład ciebie. Głupota. 




2 komentarze:

  1. najgorsze są uśmiechy ironii... brr!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z wiarą w to, że jeśli będę iść długo i dotrę gdzieś daleko, to coś się zmieni, ruszam na spacery za każdym razem...

    OdpowiedzUsuń

.

.