"; trzeba kogoś kochać. Chociażby po to, żeby potrzymał ci torebkę. Bo inaczej jedyna rozrywka na zimowe wieczory to boks z samą sobą"
owszem "mężczyzna bywa radioaktywnym szampanem, niestety..."
Dlatego może wreszcie wrzućmy go między bajki? Wrzućmy tumblrowo-książkową miłość. Wrzućmy imaginatorium redforum. To nie na tym polega, przecież wszyscy w głębi duszy to wiemy. Każde "motylki" zamienią się w ociężałe ćmy - pralkę, zmęczenie, wady, biegunki, kredyty.
Można pragnąć uniesień. wszyscy ich pragniemy. Odświeżenia. Ale gdy zachorujemy, gdy zdarzy się coś strasznego, gdy wreszcie zostaniemy porwani - o kim pomyślimy w pierwszym momencie? Do kogo zadzwonimy po pomoc? Nie do "motylków".
Takie refleksje już od bardzo dawna. To śmieszne, wiem. Jestem taka śmiesznie za młoda na to. Raptem jeden poważny związek. Poważny, bo relacja trwa do dziś. Mocna. Nierozerwalna. Raptem jedno poważnie złamane, niedoleczone serce i kilkanaście innych, popękanych ranek. A ja myślę o takich rzeczach. Mam 20 lat, życie przede mną. Co z tego, że ludzie zaręczają się parę lat po tej granicy. Co z tego, że połowa studentek starszych roczników ma obrączkę. To nieczego nie determinuje. Życie przede mną, szaleństwa przede mną. Choć kto wie, co za rogiem?
Wzmocnione myślenie po przypadkowym obejrzeniu "Rozrachunku" z R.Redfrodem (omójboże) i H.Mirren (omatkoświęta). Niby thriller. Ale pozornie. To była opowieść o kryzysie małżeńskim. O tym, jak wygląda życie rodzinne większości ludzi na ziemi. I prosta odpowiedź na pytanie - co się liczy w ostateczności. W ostatecznym rozrachunku właśnie.
Głupoty plotę chyba. Ale one wracają co jakiś czas. Pamiętam, że w październiku myślałam o tym samym, zwierzyłam się dziewczynie poznanej parę dni wcześniej (tak, wiem). Powiedziała, że też się czasem nad tym zastanawia. Ale, że mamy czas. Mamy czas na kompromisy z wyobrażeniami.
Cytaty z A.Drotkiewicz - "Teraz"
przekorne, ale czy rzeczywiście?
chyba jestem za mała, żeby to wszystko pojąć
masz moje pełne zrozumienie... motylki, bo w obecnej chwili tylko motylkami mogę się ratować przed szarzyzną i przytłaczającą samotnością w tłumie. Motylki bo kiedy widzisz kogoś zaledwie dwa razy w życiu i spotykasz niespodziewanie, nie jesteś w stanie wykrztusić słowa- nie wiesz jak te motylki mają na imię, ani nawet czy są tym kim wydają się być... i nic innego ponad motylki, cholerny świat.
OdpowiedzUsuńI właśnie ta połowa studentek starszych roczników z obrączką na palcu mnie przeraża. I znajomi zmieniający na facebooku status związku na "zaręczony". Ślub? Wielka miłość? Jakieś disneyowskie wyobrażenia z dzieciństwa. Nic poza tym.
OdpowiedzUsuńSkończy się na tym, że sama będę sobie trzymała torebkę.
Grafika pod tekstem - idealna.
ale w ostateczności tak chyba musi byc? motylki, żeby były cmy, a cmy żeby była prostota, żeby Miłośc nie była tylko uczuciem, ale światłem, które trzeba chronic przed deszczem, żeby nie zgasło, a jak zgaśnie wiedziec jak zapalic. Miłośc powinna byc światłem, która przygarnia wszystkich, nie parzy, ale daje ciepło i jeszcze jednoczy, gdy nadchodzi ciemnośc... trzeba by, trzeba, by taka była..
OdpowiedzUsuń