piątek, 17 sierpnia 2012

And amnesia filled the air

Wczoraj papier przyjął wszystko. Ty to przyjąłeś, choć jeszcze o tym nie wiesz. Metafizyka księżyca?

Dziś zmienia mi się cyferka z przodu. Dwójka stanowi bramę, choć z wyglądu furtki nie przypomina. Stereotypowo jest to furtka do odpowiedzialności, samowystarczalności, aktywności. Najpiękniejsze lata życia? A może przekleństwo dla nerwicowców. Małżeństwo? Praca? Śmiech na sali. Uśmiech Boga. 

Jak zwykle nic spektakularnego. Nie w tym rzecz. Najważniejsze, że jest z kim przeżyć ten dzień. Przeżyć jakkolwiek. A my wybieramy się do piekła, ma belle Anna... W tym mieście musi być ukryta droga do zapomnienia, do niecodzienności, do zmiany i oszustwa. Portal prowadzący na pustynię czucia, gdzie nie czuje się nic prócz gorącego wiatru i rozkoszy wszystkojedności. A może zatrzyma nas coś na drodze. Jabłko wypadające z koszyka, człowiek w czarnym płaszczu, albo siostry z kwiatami we włosach?

Mam list w kieszeni. I kiedyś go dostaniesz. Kiedyś, może po skończeniu tego świata. Kiedyś, może niedługo. Ale chyba nie dziś. Dziś idziemy do piekła. Do raju obojętnego niemyślenia. 


We are the children of the sun...



We are the children of the sun

Our kingdom will come
Sunflowers in our hair
We are the children of the sun
Our carnival’s began
Our songs will fill the air




2 komentarze:

  1. bardzo Cię przepraszam, myślałam że 6 sierpnia.. z resztą.. spędź ten dzień jak najlepiej z kimś, kto Cię bardzo kocha.

    OdpowiedzUsuń

.

.