sobota, 18 sierpnia 2012

What goes wrong comes down

Dziś, przy sobocie, coś z cyklu "czego się nie robi, by nie robić tego, co trzeba robić", czyli teraz i ja się pochwalę. 
Mam taką naturę, że uwielbiam oglądać cudze wytwory rękodzielnicze (po polsku nie ma na arts&crafts jakiegoś wdzięczniejszego słowa...) i planować jak to i ja będę takie cuda kiedyś robić. Ale zawsze brak czasu, zmęczenie, niedostateczna ochota, albo natchnienie, czyli brak niezbędnego dla moich działań "flow"... I jakoś tak powstają te dziełka nieczęsto, a i tylko wtedy, gdy wymaga tego zbliżająca się okazja typu urodziny, czy podziękowania. Tym razem jednak postanowiłam zmierzyć się z samą sobą i jednak wykonać coś, co przypadło mi do gustu. Na wakacje wzięłam ze sobą zakupiony niedawno czytnik, a na nim jeden z popularnych, amerykańskich e-magazynów. W tymże magazynie (Joie, numer z lata 2011) znalazł się opis wykonania tybetańskiej flagi modlitewnej (kolejny raz język polski nie popisał się akuratnością w wyrażaniu istoty rzeczy) zwanej Lang Tan. Flagi te są prostokątnymi kawałkami materiału, na których umieszcza się sutry lub życzenia.. Wierzy się, że wiatr targający flagami uniesie modlitwy i prośby, a one rozproszone po całym świecie zbiorą od niego energię i wrócą przynosząc właścicielowi to, co zamieścił na fladze. W magazynie podano nieco zmodyfikowaną formę tego rytuału - zamiast flag wykorzystane miały być karteczki owinięte w materiał, spięte ze sobą i powieszone w ogrodzie. Pomyślałam - coś w tym jest. Mam ogromne pokłady wiary w tzw."magiczne myślenie" - spadające gwiazdy, słowa wypowiedziane w odpowiednim czasie, energię listów, których adresat nie otrzyma, a jednak myśli z tego listu polecą w niebo i coś zmienią. Nie, nie jestem naiwna. Same tego typu działania nie pomogą w naprawieniu kiepskiego życia. Wszystko jest w nas i tylko my możemy skutecznie ulepszyć siebie i swój świat - najczęściej zmieniając nastawienie, co jest chyba trudniejsze niż zbudowanie domu gołymi rękami. Jednak o ile łatwiej jest zabrać się do mozolnej, ciężkiej i naznaczonej cierpieniem pracy nad zmianą nieudanego życia, gdy wierzy się w przychylność kosmosu, albo w to, że wypowiedziane w wyjątkowej chwili życzenie spełni się już niedługo, wystarczy tylko cierpliwie robić swoje, a świat i jego niedefiniowalne moce zajmą się resztą? Dlatego wykonałam swoje Lang Tan. Każde życzenie wpisałam w innym europejskim języku - przecież świat jest jeden i cała jego energia łączy się w barwny korowód. Drugim powodem był oczywiście fakt, żeby te myśli nie były łatwe do odczytania dla niepowołanych osób ;) Samo wykonanie poszło sprawniej niż myślałam. Jedyne niedopatrzenie, z którym jednak nie bardzo było co zrobić, to fakt, że moje Lang Tan nie jest odporne na kiepskie warunki pogodowe. Dlatego chwilę powisi na słońcu i wietrze, ale prędzej czy później będę musiała znaleźć dla niego jakieś bezpieczniejsze miejsce - najlepszy byłby balkon, ale w domu go nie posiadam, a na samą myśl o Tamtym Mieście i moim Lang Tan wystawionym na smog otulający ósme piętro obrzydliwego bloku... Nie, nie będę jeszcze o tym myśleć, czekam na cud. 

Kilka obowiązkowych blogfoci (przepraszam za kiepską jakość zdjęć, ale aparat dogorywa ostatecznie):








I całość:


2 komentarze:

  1. nie wiem skąd bierzesz te wszystkie pomysły, ale jesteś na prawdę utalentowana artystycznie i zazdroszczę Ci tego..bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama zazdrość nic nie zmieni. I powtarzanie, że "ja tak nie umiem" Nie wiesz jak bardzo ja zazdroszczę innym artystycznego talentu. Ale mimo tej zazdrości i frustracji, że moje rzeczy nie są takie ładne, to siadam i robię. Od lat. I idzie mi coraz lepiej. I jak widać niektórzy zazdroszczą mnie ;)Jakbyś zobaczyła moje "prace" sprzed paru lat to nie powiedziałabyś, że jestem utalentowana. Wszystko jest kwestią praktyki. Więc polecam tę metodę zamiast samej zazdrości... A pomysły - tutaj z magazynu, zazwyczaj z blogów i stron internetowych. Sama nie mam w zasadzie żadnych kreatywnych pomysłów, takich "od zera". Ale nie każdy musi być wynalazcą, czy artystą. Czasem fajnie jest być rzemieślnikiem powielającym cudze projekty, ale choćby troszeczkę na swój sposób.

    OdpowiedzUsuń

.

.