Śniło mi się wielkie jezioro na wielkiej górze. Trudno było do niego dojść. Pomyślałam, że to musi być strasznie szeroka góra, skoro jest na jej szczycie tak ogromne jezioro. Kiedy w końcu stanęłam na górze, jeziora nie było widać - tylko zimna, sztywna tafla szarej mgły, która w ogóle się nie poruszała. Dopiero po długim czasie oczekiwania coś zaczęło się przerzedzać, lekkie odblaski niezwykle szarej, szerokiej wody, bez krańca i bez początku. Równie rozczarowującej jak mgła.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz