Czas płynnego przechodzenia w szaleństwo. Ręce za ciężkie by je podnieść, komputer zbyt lśniący by wyłączyć, wiatr zbyt chłodny by go nie lubić. Czas mieszanych uczuć. Trzymania ich na sznurku, jak dzisiaj konia Karola i klaczy Kariny, byle nie za bardzo, ale też żeby nie cofnąć się w złym momencie jak kiedyś. Tyle zmian i tyle do zmiany, tyle do poddania się zmianom.
Stada wątpliwości jak natarczywych motyli, oczekiwanych przez całą długą jesień. Zwiastuny fałszywej wiosny. A my tak różni, śmiesznie poplątani w czyjś pomysł, we własne tęsknoty i zbyt długie czekania.
Chwila, oddech przed startem, przed przytknięciem dłoni - oparzą się? Śmieszne różnice nie na życie, nie na to życie. Tańczę jak pijana, chora pchełka na grzebieniu, rzucam się w ciebie i wyślizguję, żeby nie poczuć niesmaku, nie dopuścić do rozczarowania.
Tylko uwielbiam Twoje zbyt mocne papierosy.

Śmiałam się dziś jak mała dziewczynka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz