wtorek, 25 czerwca 2013

Neveragaintuit

Znów w łóżku do drugiej, choć potem niewiele więcej. Papieros "poranny", bo przecież musisz zapalić, wychodzę więc z herbatą w deszcz. Powinności ześlizgują mi się z ramion, usypują stos pod stopami, wystarczy podłożyć ogień. Czy jestem przekonana? Do ciebie tak, do życia nie. Ale muszę grać determinację i pewność. Matki mają intuicję jedyną w swoim rodzaju, ale raczej odmrożenie sobie uszu, bo chce się wierzyć, bo pamięta się strach, musi się go pamiętać, by nie zbliżać się do ognia. Tak, a więc to jest dorosłość. A przecież miałam być kimś innym. Miałam grzecznie uczyć się i gwiazdorzyć literacko, wszystko stopniowo i po kolei. Aż do normalnej kolei rzeczy. Jakiej? Teraz mam ciebie i tylko to. Brak sił dla innych, brak sił dla siebie. Mówisz głośno, nie pozwalasz mi płakać. Trzęsę się, ale tylko chwilę. Teraz śpisz, pod zielonym kocem moim, marzysz o byciu dzieckiem. Tak jak ja. A teraz obojgu nam zsypie się niebo na głowę, to zgruzowane w pył. Obojgu, bo tak powiedziałeś, że już nigdy nie będę z niczym sama.
"z kimś, z kim rozstaniesz się teraz, czy później..." - pisze ona
Czy można być bardziej zagubionym? 
Nie wiem.
Zawsze można bardziej.
Tylko strach śpi, coraz mniejszy, coraz bardziej obcy. Nie musi być. Sama się unicestwię. 
Bo to się wszystko przecież źle skończy.




.forever young.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.

.