sobota, 23 listopada 2013

niewolnocisiebac

Puściłam płytę Meli, choć zawsze miałam wobec niej mieszane uczucia. Niepewnie dzwonię żebyś przyszedł, na chwilę? Chcę i nie chcę. Co potem, jak ostatni twój autobus odjedzie, a ja będę wypychać cię spojrzeniem za drzwi?

Sypiesz mi w rękę czekoladowe kulki, jedna prawie spada, ale łagodnie ląduje na poduszce dłoni, wystarczy delikatny ruch.

Wchodzisz i mówię, że jestem niepewna tego. I pytam, czy możemy robić tylko to, co ja chcę. Zgadzasz się, jak zawsze. Płyta leci od początku. Kładę głowę na twoich kolanach, a łzy pojawiają się same, bo...


Jak drzewo nakarm ją
daj cień i ulecz chorą duszę
Połącz 
niebo ziemię
korzeń i koronę
pewny bądź


Zaparz zaparz mi senne zioła
Porozmawiaj czule czulej
Pokaż mi odniesienia punkty
Choleryczna
Melancholia
Brak proporcji
Meandrują sieją zamęt
Koleinami nie chcę dalej iść

Ja początkuję 
Stale
Zmiennie



W swoim czasie wszystko płynie i zabiera
także nas
Poszukiwać wspólnej drogi 
to nasze role to nasza gra





Gdyby można było
szybciej odnajdywać
widzieć trochę więcej
słyszeć wszystkie dźwięki


i nagle widzę trochę sensu, trochę tego, co powinno być ważne. Może dlatego, że wcześniej zadzwonił Oj.ciec i całkiem trzeźwo mówił o tym, co ważne. Jakby było normalnie. I przypominam sobie wszystkie twoje słowa, twoje heroiczne bycie obok, małe śmiechy, zapomniane czułości. I lubię te łzy i widzę tę zwyczajną medytację w Meli i trochę, bardzo odrobinę i tylko w tej sekundzie 



Dalej dalej chcę
Próbować







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.

.