wtorek, 7 czerwca 2011

Pedestrian crossing

Chyba już mówiłam jak koszmarnie te chodniki są znoszone, schodzone, pościerane. Codziennie te same drogi, krawężniki, potknięcia w tych samych miejscach, masa ludzka. Patrzę w górę, ktoś wylewa na mnie wiadro z żarem, drzewo przyprószone jest kurzem, czuć zieleń z domieszką piachu. Idę, powtarzalność ruchów. Mój mózg sam wydaje polecenia nogom i rękom. Całkiem możliwe, że gdybym nagle wygenerowała komendę : stój!, i tak dalej by pchał je mechanicznie do przodu. Próbuję. A jednak, wpółurwany krok, przerwa, ułamek sekundy i dalej. Nagle dzieje się coś dziwnego, świat jakby zamiera, ludzie brną dalej, ale czuć napięcie. Przez parking przetacza się pusty pojemnik po pepsi. Jest jakby ciszej. Jakby zaraz miała spaść na miasto broń masowego rażenia. Dziwne by było, że akurat na nas. Dlatego świat jakby otrząsa się z nieporozumienia, rusza dalej. Znów słychać klaksony, opony, światła, szuranie klapków. 
Rozmawiamy sobie. Ja, i ty, w mojej głowie. Opowiadam ci jakieś urocze egzystencjalne drobiazgi, świat znowu staje się fascynujący. Spotykasz mnie na przykład, gdy spaceruję z Krnąbrnym Dzieckiej po Osiedlu. W końcu mógłbyś się tam znaleźć, to nie tak daleko. Mała podchodzi do słupa, a ja,jak na ciotkę przystało, straszę ją zielonym potworem, który czai się w niebezpiecznych słupach, których ma nie dotykać. Potem przeczę sama sobie i uśmiechamy się.  Mówię dlaczego marzenia to dla mnie temat bez sensu i wyjaśniam ci to wszystko. Wiem, że średnio cię to obchodzi, ale słuchasz uważnie, jak zawsze. Prawie nic nie mówisz, w zasadzie już się przyzwyczaiłam. Przywołuję się do porządku, przyspieszam kroku. To już dziś trzeci raz, ten chodnik, te pasy, torebka, w której nic nie ma. Nie ma czego się uczepić. Tkwię gdzieś pomiędzy przerażającym zmęczeniem tym miastem i tymi realiami, a przerażającą niechęcią do zmian. Zaraz znów muszę lecieć. Umówiłam się z A. na herbatę. Znowu przez te same chodniki. W zasadzie ani A. ani ja nie chcemy się spotykać na tą herbatę, ale to nie ma znaczenia. Miasto zmusza do powtarzalnego rytmu czerwca. Może tym razem pójdziesz z nami, choćby z nudów? W końcu ile można tkwić w mojej głowie?


Powyższość jest naturalnie fikcją literacką. Chociaż... 









3 komentarze:

  1. I must say this is definitly great. Wish i'd be able to understand every word.

    OdpowiedzUsuń
  2. Can translate it to English if you wish :) Thanks for the comment! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. That would be really really sweet, but the thing about most translated texts or scenes is that they seem to loose a little. So reading it in original and understanding it would be way better, but since i don't speak polish yet, a translation would be the best. If you find time.

    OdpowiedzUsuń

.

.