Dla mnie jest artystką wiosenno-jesienną, choć pewnie powiecie, że bliżej jej do lata. Do piasku, nagich stóp, morza, ewentualnie drogi. Drogi może tak, ale torowiska. Słuchałam pierwszy raz zeszłej wiosny jadąc do Kr. , żeby dowiedzieć się, czego tam będę szukać. Świeciło słońce, odbijało się w szybach razem z lekko chłodnym wiatrem. Byłam niepewna, ale silna i jakby wolna, poradziłam sobie o dziwo dobrze.
Głos Ive Mendes przenosi mnie zawsze w rejony, których nie umiem nazwać. Często tak mam - jakiś klimat, uczucie, powietrze zostają przywołane przez konkretną muzykę. Gdy staram się prześledzić wędrówkę tego poczucia, zrozumieć je, nazwać - staje się coraz bardziej widmowe. Mówi, odchodząc : nie próbuj mnie złapać, nie próbuj mnie usłowić, czuj. A jak nie umiesz to żegnaj. Wiem tylko, że te "poczucia" mają coś wspólnego z porami roku - stąd w konkretne momenty miesięcy sięgam rokrocznie po dane piosenki, od lat te same - bo raz wyczarowały jakiś niepowtarzalny klimat.. Ale ten klimat (szukam lepszego słowa - może aura?) krystalizuje się dopiero po roku. Tak jak Ive-aura.
Wczoraj było szaro i zimno, a najzimniej i najokrutniej w środku, do zaduszenia. Siedzieliśmy z Przyjacielem na przeciwko siebie w głośnej herbaciarni nie wiedząc, co czynić. Ja nie wiedziałam, czy eksploduję ze złości, czy z rozpaczy, czy z kumulacji tych wszystkich złych mocy, które mnie zżerają jak choroba, i jak groźna choroba - zazwyczaj po cichu. Taki straszny stan, gdy myślisz o skończeniu ze wszystkim, ale to też wydaje ci się bez sensu, a więc tak skrajna myśl też nie jest ukojeniem. Nogi z waty, bo dusza z waty. I wtedy spomiędzy głośnych plotek, rozmów, szczęku filiżanek zaczęła płynnąć wiosenna Ive - z tekstem od czapy, ze swoją gorącą krwią. Nie, nie ozdrowiałam. Ale zmieniła się trochę duszotemperatura, lekko zawiośniało. Minimalnie i po prostu.
Ive Mendes - Night night (skąd tu te idiotycznie kociaki?!)
Ive Mendes - Magnetism (teraz dopiero uderzyło mnie z całą mocą wspomnienie wietrznej wiosny)
ech, Szosztro, szkoda słów... a z tego wszystkiego jeszcze się okaże, że wyląduję gdzieś w twoim K. i może to jeszcze byłoby najlepsze rozwiązanie. Ale gniewne koty miauczą póki mogą, a potem ktoś zwyczajnie skręcam im karki. Zobaczymy. Na razie wojna z Wrocławiem 1:1...
OdpowiedzUsuńAh, jeszcze jedno: trudno się czyta tą zawijasto wywijastą trzcinkę-czcionkę
OdpowiedzUsuń