Kolejna z cyklu moich "składanek", tym razem o wymowie zupełnie odwrotnej niż poprzednie :) Uważam jednak, że tezy te się nie wykluczają, kwestia wyboru? nastawienia?
Myślałam o tym dziś długo, zainspirowana właśnie "przykładem" Tori. Dużo kontrowersji wśród fanów, sama nie mogę pozbyć się wrażenia, że to nie ta sama osoba, której koncerty sprzed lat uwielbiam oglądać (ta moc, to naturalne piękno, charyzma!), nie podobają mi się też bardzo zdjęcia z ostatniego albumu, które ma wraz z Tash - wyglądają jak modelki z Vogue'a, a nie matka i córka wyśpiewujące baśń o głębokim przesłaniu. Ale w końcu jednak taka konkluzja:
Przeżywam mały osobisty dramat... Ja, która od jakichś 18 lat wielbię Tori... nie mam jej ostatniej płyty. Bo odpycha mnie ten wyfotoszopowany, gładki i sztuczny wizerunek. Choć wiem przecież, że muzyka to jedno, a wygląd - drugie, że artysta ma prawo do kreacji wszelakiej...
OdpowiedzUsuńChyba najbardziej zachwycają mnie zdjęcia z albumu Scarlet's Walk - jedno z nich nosiłam nawet kiedyś na koszulce.
the new design is wonderful.
OdpowiedzUsuń