Jest mi autentycznie przykro, ale nie umiem jej traktować poważnie. Czuję się oszukana, a przy tym trochę mi głupio, że nie potrafię jej zaakceptować takiej, jaką się staje z każdą nową płytą. Abnormally Attracted to Sin - różnorodna, nieco mroczna, nowoczesna płyta. Artystka wystylizowana na wampa, nieco cukierkowego, ale z charakterem. W ręce iguana, w tle pokój hotelowy. Już wtedy twarz budziła wątpliwości, ale operacje plastyczne to prywatna sprawa ludzi. Skoro to zrobiła, widocznie miała dobre powody. Z długimi, wypielęgnowanymi włosami, w pięknych sukniach i z porcelanową buzią robiła na mnie wrażenie, mogłam długo podziwiać zdjęcia. W międzyczasie wracałam do jej wczesnych występów live - nieskończenie wiele razy przewijałam poszczególne sekwencje. Jej śmiech, blask jej oczu, porozumiewawcze miny, ekspresyjne gesty, uduchowione wyrazy twarzy, ironia, zachwyt, namiętność, radość, zatracenie... Wszystko tam było i za każdym razem porywało mnie na nowo.
Night of Hunters - przy sesji okładkowej zaświeciła się czerwona lampka. Kim jest ta smukła, wylaszczona, brzydko mówiąc, sphotoshopowana diwa, przy której równie wystylizowana, dwunastoletnia córka, wygląda jak siostra? Tak, zdjęcia robiły wrażenie. Te kolory! Ale twarz... nie, to już nie twarz. To idealna, perfekcyjna maska, która może należeć zarówno do kobiety 20letniej, jak i 40letniej. Bezduszna, pretensjonalna.W teledysku do Carry siedzi przy fortepianie. Szukam dobrze znanych gestów, ale niewiele ich pozostało. Miny są wystudiowane, dumne, przestylizowane. Spojrzenie jednocześnie uduchowione, a jednak kuszące, jak wzrok gwiazdek popu. Ale "epoka" Night of... to jeszcze nic.
Dziś ujrzał światło dzienne teledysk do symfonicznej wersji Flavor. Ucieszyłam się, ale po chwili zamarłam, nie wiedząc, co myśleć. Bo jak mogę źle myśleć o najważniejszej artystce w swoim życiu? Jak mogę źle myśleć o tej rudowłosej bogini, poetce, mentorce? Postać, którą widać na filmie, jest tak groteskowa, że z początku myślałam, że to celowy zabieg. Lśniąca od makijażu, a jednak opuchnięta i zmęczona twarz w przecudownych, irracjonalnie ekskluzywnych strojach spaceruje po wielkim mieście jak jakiś anioł stróż. Pomysł stary, a sama filmowa realizacja marna. Można się zastanawiać, czy przypadkiem nie zabrakło budżetu. Postać przebiera się chyba z sześć razy, w coraz wymyślniejsze kreacje - chce prezentować sobą luksus i artyzm, a przy tym być blisko zwykłych ludzi, jednoczyć ich w pokoju i radości.
Nie, przykro mi, ale nie potrafię jej traktować poważnie. Jest śmieszna, żeby nie powiedzieć żałosna. Jest kimś zupełnie innym, niż artystka, którą pokochałam. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że inspiruje ją jakaś Lady Gaga, z tym, że teledyski Gagi mają przynajmniej blichtr i dobrze zrobione efekty specjalne. Postać z teledysku Flavor jest dla mnie zaprzeczeniem stylu i godności. A do tego piosenka traktuje o naprawdę metafizycznych sprawach i należał się jej jakiś subtelniejszy, eksponujące siłę przekazu, filmik w dobrym guście. Boję się, co będzie dalej. Dobrze znana, wspaniała, niebywała wręcz artystka znika. W przeciwieństwie do muzyki, która robi się coraz bardziej pompatyczna i przefilozofowana. Na szczęście został głos. On jeden się nie zmienia. I dzięki Bogu. Bo w końcu, tak naprawdę, to o to w tym wszystkim chodzi...
I .
II.
Tak... kiedyś chyba dzieliłam się tym małym osobistym dramatem...
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się Tori w tym teledysku, jakoś przeraża nawet. Pomysł na wideo też nie przekonuje.