Czyli jednak może istnieć porozumienie między ludźmi, zaskakujące zrozumienie, bez zarozumienia?
Nie wszystko się mija, nie wszystko jest bezdennym, męczącym staraniem dla schematu.
I to wszystko ma wpływ bym od razu poczuła się zdrowsza.
Mogą istnieć wyrazy bezinteresownego uczucia, oddanie, prostota. Nie wszystko musi być albo złe, albo dobre, albo prawdziwe, albo fałszywe.
Nie mam takich doświadczeń, jest ich zupełnie niewiele, prawie nic. Takich nie będących chwilową, skrajną euforią, rzucaniem się na szyje, zaraźliwym śmiechem. Czasem nie trzeba musieć. Można nie móc i też będzie ciepło. O co chodzi? Nie wiem. Moje receptory, kable, przygryzione przewody nie stykają, więc nie rozumiem. Dostaję tylko sygnał, łagodne światło, poezję, wyrazy miłości.
Co z tego, że nie wiem, co to jest miłość. Nie wiem jak ją czuć, jak ją dawać. Zadręczam się definiowaniem kochania, oddania, zaufania, poddania, zastanawiając się, czy robię to dobrze, czy wystarczająco dobrze wpisuję się w schemat emocji.
Nie muszę.
Tyle dostałam na dniach niezależnych od siebie deklaracji ciepła, światła i czułości. Mocnych więzi. Pierwszy raz wpadło mi do głowy ze są szczere i prawdziwe jak tylko prawdziwe mogą być ludzkie uczucia. Tak, uczucia. Wyświechtane słowa, ale o ile bardziej białowełniane niż podręcznikowe "emocje".

Będę się wstydzić tego posta
Nie wstydź się go. Obecnie Ci go zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuń