niedziela, 11 grudnia 2011

I liked it as soon as I hated it.

Chciałabym nosić w sobie niedzielę przez cały tydzień. Nosić w sobie postanowienie poprawy, milczenie, pragnienie ciszy, wejście głęboko w siebie, spostrzegawczość, dokładność, otwartość na sprawy duszy, wrażliwość na znaki, niepamięć o słabościach.
Wyliczamy swoje błędy, frustrujemy się własnym kalectwem duchowym, niedorobieniem, wyrzucamy w przestrzeń żal do siebie i do świata... Ale tak naprawdę skąd możemy widzieć co tak naprawdę jest ułomne? Gdzie tkwi rana? Często nie tam, gdzie jej upatrujemy. Skończmy więc z nagonką na samych siebie. Dajmy tam wejść Sile, która lepiej zna przyczynę słabości, a jej dotyk koi.
Lecz cóż z tych myśli, skoro od jutra wessie znów pęd? 

I would like to carry on the Sunday for a week. Wear in the provision of improved, silence, desire for peace, the entrance deep within yourself, perceptiveness, accuracy, openness to the soul, sensitivity to signs, forgetting the weakness. We calculate their mistakes, frustrated with our own spiritual disability... But really, how can we see what is really lame? Where is the wound? Often not where we see it. Let's end the war with ourselves. Let the Spirit go in there. It knows better where the weakness is, and it's touch soothes.
But what about those thoughts, when tommorow rush will capture again?




(ta woda...)


1 komentarz:

  1. To prawda. Chociaż ja nie lubię weekendów, nie lubię niedziel. Samą mnie to przeraża ale wolę ten całotygodniowy rytuał, który mnie "odczłowiecza", a może tylko wtedy jestem w miarę..hm..normalna?

    OdpowiedzUsuń

.

.