Wypadałoby machnąć dziś notkę, bo mija właśnie rok tego bloga. Statystyka?
5 473 wejść, 165 wpisów, 30 (najwięcej) wyświetleń posta pt."Bueno, carambole" i inne tego typu liczebniki, które chyba nic nie znaczą. Bilans merytoryczny? Z założycielskiego statutu Jasnej Strony Życia stały zwrot na Stronę Ciemną, albo Szarą. Wywewnętrzniania się nudnawe, poetyzacje liche i mniej liche, cytaty, obrazki, linki i co chwilę nowy szablon. Co dalej? Po roku zazwyczaj muszę zmienić miejsce, ale na razie mi się nie chce. Wystarczy, że dodałam kolejny blogspot do kolekcji. To trochę chorobliwe, mieć tyle swoich miejsc w sieci, no ale...
Nadzieje? Że komuś się to przyjemnie czyta, że może pomaga mu w jakiś sposób moje jęczenie (bo to zawsze fajnie jak ktoś jęczy podobnie) albo chociaż muzyka, cytat, obrazek. Słynne "whatever".
Rok temu zachwyt "Karmelem". A dziś? Wietrzny dzień, wiosenne słońce, JacPo w torbie, pierwsze kuliste tulipany z różową kokardą, koniec ferii (choć to się na typ etapie już tak nie nazywa). Szukam "karmelowych" obrazków. Zamiast tego łasi się w oczy to:
tak nieadekwatne do tego wpisu, tak zabójcze. Czy jest w ogóle coś takiego jak "reality"? Nie wydaje mi się. Tak samo jak nie ma "love" samej w sobie, ani "life", ani "happiness". Mieszamy to sobie wszystko w parującym kociołku.
Dobrze, więc jak rok temu wrzucę do kociołka trochę karmelu. Niech się rozpuści i niech sklei dziury, niech sklei i zasłoni nieudaczności, niech zaklei słodyczą obawy, szarość, niezadowolenie. Smacznego.
Wszystkiego dobrego z okazji rocznicy. I więcej karmelu niż szarości. Niech sklei i posłodzi. Blogguj dalej! Bo miło czytać (narzekania też, bo "zawsze fajnie jak ktoś jęczy podobnie" ;)))
OdpowiedzUsuń