niedziela, 18 grudnia 2016

i tie and untie it

Nie, nie, nie uspokoję się...

Gdzie się można wypisać z tej całej farsy?
Z tego obozu przetrwania, za który płacisz grube hajsy jak korpoludki i dostajesz po prostu po dupie?
Nie, nie ma poezji dziś.

Mantruję, palę kadzidła, wcieram w żyły olejki, rozkładam karty, mówię do lustra.
Palce zaczepiam o siebie tworząc koronkowe wzory ze skóry i czekam i zdarzają się, nie... zaczynają się zdarzać małe błyski, jakby zapowiedzi cudów, westchnień ulgi. A to się ukazuje być tylko zmiana świateł przed ostatecznym efektem cienia, ostatnim harcem losu chochlika, bo nie, nie dostaniesz.
Martw się, zdzieraj paznokcie, zagryzaj zajady.
Dobrze to masz tylko w głowie, na zewnątrz dobrze nie będzie, bo masz coś źle z tą głową, albo po prostu, dzieło przypadku. 

Nie, po prostu nie.
Jestem na nie -  mówię.
Nie, to ja jestem na nie - mówi świat.


E.Munch-Weeping Woman



niedziela, 4 grudnia 2016

Shouldn't be aware

Jako dziecko, jeszcze chodzące na religię, czasem zastanawiałam się nad koncepcją raju - że jak to? NA ZAWSZE? Na zawsze dobrze i pięknie? Nic nie trzeba będzie robić, nie będzie się głodnym ani spragnionym? Nic tylko WIECZNOŚĆ w ogrodzie, gdzie wszystko jest piękne i dobre, czyli właściwie jakie? Co to jest ta wieczność? Przecież musi być jakiś koniec. Tak jak nie może być nieskończonej ilości liczb... Nie mieściło mi się to wszystko w głowie. A najbardziej to, że w takim raju może być fajnie. Niby nieograniczone szczęście, ale tak naprawdę to co? Nuda. Jakieś rozmazane kontury i mdłe, pastelowe barwy, wszystko rozpływa się w nieskończoności, rozmiękcza, jest zupą, do której naleje się tyle mleka, że zupełnie traci ona kolor, a leją jeszcze i jeszcze i jeszcze.

Właściwie dzisiaj jest tak samo. Zawsze łapię się na myśli, że jak już się nauczę i będzie to, co dobre i spokojne i zdrowe... to przecież będzie tak strasznie, niewyobrażalnie nijako.
Tylko, że teraz to jest dopiero strasznie.
Czy naprawdę nie może być jak w filmach? Że dobrze dobrane pary nie są nudne? Że ten dobry facet, który tak ją kocha nawet zasmarkaną jest nie tylko dobry, ale też szalenie pociągający i tajemniczy? Że dobro nie jest kompromisem i pogodzeniem się, że bajek nie ma?

Tylko cóż mi do tej pory dała ta wiara w bajki oprócz rozerwania na strzępy, strzępki, strzępiki...



Chapter I
I walk down the street. There is a hole in the sidewalk.
I fall in. I am lost. I am helpless. It isn’t my fault.
It takes forever to find a way out.

Chapter II
I walk down the same street. There is a deep hole in the sidewalk.
I pretend I don’t see it. I fall in again.
I can’t believe I am in the same place.
But it isn’t my fault.
It still takes a long time to get out.

Chapter III
I walk down the same street. There is a deep hole in the sidewalk.
I see it is there. I still fall in. It’s a habit.
My eyes are open. I know where I am.
It is my fault. I get out immediately.

Chapter IV
I walk down the same street. There is a deep hole in the sidewalk.
I walk around it.

Chapter V
I walk down another street. 






niedziela, 16 października 2016

Autumnoni



dużo się dzieje źle
dlatego coś lżejszego i z nadzieją, choć wiem, że i tak nie pomoże, bo nie może

zwłaszcza w środku
głównie w środku
i bardzo





I kept waiting for a person.
As if i'd be walking on the corner or sitting in a coffee shop

and i'd maybe bump into them,

and that would be the beginning of everything.
I kept waiting for a person...
and the seasons were passing me by
and before i knew it
the leaves were falling off the trees and covering the streets.
And the clouds were rolling in,
and soon enough,
rain-pattered nights became a familiar sound
and i was so captivated.
With the grey skies and the warm hues of autumn,
I was in love.
I had been waiting for a person for so long
that i failed to see
that Septembers and Octobers were all i ever really needed.
And it never even occurred to me until now but,
maybe soul mates...
aren't always people?

mckenna k

wtorek, 6 września 2016

domnadpolami

Dziś taki nagle dziwnie ważny dzień... zupełnie od czapy i znikąd. Znów nie wiem, czy to dwupunkt, medytacja, czy jakieś życie, ale pierwszy raz od... prawie zawsze...od tego życia, od tego życia pełnego strachu i dyskomfortu i złej, groźnej przestrzeni i mnie wrzucanej w nią... pierwszy raz poczułam, że CHCIAŁABYM naprawdę p.o.j.e.c.h.a.ć GDZIEŚ. Pojechać akurat tam. Zobaczyłam i poczułam i chciałam biec znów do cie... i powiedzieć c... żebyś brał samochód i pieniądze i chodźmy, zaszyjmy się na dzieńdwatrzy tylko my (bo wszystko byłoby tylko dobrze już tylko dobrze), bo z tob... to się nie będę bała i będziemy i wrócimy i może jak wrócimy to będzie tu na nas czekać przytulne nawet dość mieszkanie i moje zioła na balkonie i two... płyty i ten królik nieszczęsny i wymarzony i naburmuszony mops i trochę czasem będziemy kłócić się głośno i jak cholera, ale będziemy oboje zdrowsi, silniejsi i sterapeutyzowani przecież i czujący właściwie...i...popłynęłam, co?
Ale zaś znów... strony skrolowanie: 100 pomysłów na rzeczy ze zwykłych przedmiotów i patrz, koty z butelek, przecież wiem, że byśmy je razem zrobili i minimalistyczny wieszak taki w tw... stylu i to i tamto... i...
ale przecież tak bardzo nie ma. I w sumie nie było nigdy.




takie tam pitolenie jak potłuczone...


niedziela, 4 września 2016

stormcome

Nie wiedziałaś nawet, że są dni tak duszne, a przy tym tak rozbrajające, że chce się tylko być nagim lub w samej bieliźnie, leżeć tak cały dzień pod warstwą cienkiej kołdry tak jak leży się z kimś kogo skórę miało się wcześniej pod cienką warstwą opuszka, tylko że teraz leży się samemu i zasypia, a pod tym snem zaraz wybucha błoga i nieznośna parada snów, z której budzi się perpetuum mobile nienasycenia. 
Takie bezsensowne dni, w które nie da się walczyć z powoli opanowującym głowę i skórę szaleństwem, wiesz tylko, że chcesz być chciana za wszelką cenę, najwyższą, absolutnie każdą cenę. 
Wracasz potem zalana deszczem dziękując losowi, że wybrałaś nie tą ulicę lub nie ten dzień i dziękujesz papierosom, że możesz z nimi wychodzić na spacer jak z psem i wychodzić niepewne, pokraczne (ale takie musi wystarczyć) ostudzenie.


Znalezione obrazy dla zapytania alexandra levasseur

wtorek, 23 sierpnia 2016

Ungrate

Nie ma prawa być mi źle. Mam wszystko, a nawet więcej. 

Najgorzej, gdy nie ma prawa być ci źle, a przecież jest. Na dodatek skupiasz się ciągle na sobie i produkujesz melodramaty, wpychasz je wszystkim do oczu i gardeł, wszystkim, którzy jeszcze próbują słuchać, licząc, że może tym razem przestaniesz. 
Jednocześnie mówią - przestań skupiać się na sobie! i skup się na sobie! 
Czyli przestań wałkować swoje wielkie nieszczęście, które jest tylko produktem niewypełnionych projektów wyobraźni, oczekiwań z piedestału. Czyli przestań tęsknić do tych, co nie chcieli, nie kochaj widm, nie patrz w ich twarze po zamknięciu oczu, tylko kochaj siebie. Kochaj siebie! 

Jeden krok do przodu, herbata w deszczowy dzień, zdjęcia, udana kreska na powiece, ciepło pod kocem, muzyka z dostawą do duszy. I mnóstwo buddyjskich książek. Potem kilometr do tyłu, za włosy. Lejesz złość i malkontenctwo na ten młyn, otwierasz albumy i rysujesz twarze ostrym węglem na oczach, na sercu, nie masz siły ich zetrzeć. Nie masz siły? Nie chce ci się. Dobrze ci z tym taplaniem się we własnym żalu, zaszywasz nim pustkę, nie chce ci się wysilać. 
Nie chce ci się wysilać. Zero wysiłku. Pójście na łatwiznę. Lenistwo. Życie to wysiłek. To podejmowanie wyzwań, zmuszanie się do działania.
Słyszę przecież, mamo.

Nie ma żadnego prawa być mi źle. A przecież jest. I co?


0944 389e


i believe it is more healthy to fight FOR happiness that fight AGAINST depression and loneliness
my Charlotte



PS. Sorry. Muszę się opowiedzieć, żeby być.

czwartek, 18 sierpnia 2016

Sturgeon moon

Czekam już na jesień, a jednocześnie chciałabym jeszcze zatrzymać lato, które tyle naobiecywało. Nie, sama sobie naobiecywałam po nim niewiadomoczego i teraz mam. Jesień przyniesie spokój, pogodzenie. Nie będzie już tych wszystkich powinnaś gdzieś jechać korzystać z życia biec boso i oglądać zachody słońca i tańczyć i całować, a tu nieupalna stagnacja, a gorący to jest tylko ból. Nie ma łąk, nie ma rzek, nie ma perseidów, tylko tatuaże po niesłonecznych oparzeniach. I dużo, dużo braków. 
Czuć ją już, jesień, popołudniami, słońce jest jakby bardziej zamglone, na noce staram się nie zwracać uwagi, choć zdarza się zjeść kolację z księżycem en face, to dopiero randka! Czegóż chcieć więcej... Po prostu naprawdę nie należy, nie należy chcieć.



Full moon names


poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Kami tama


Skręcam się z twojego niechcenia mnie. Z mojej nieważności. Walczy mój umysł, który naczytał się tych mądrych prawd, że najpierw trzeba pokochać samego siebie i "a co jeśli nigdy nie spotkasz miłości swojego życia, co wtedy, jak sprawisz, że życie będzie wartościowe?". Luskus dla siebie, bardzo droga bielizna, której nikt nie zobaczy i supertrwała szminka o ironicznej nazwie kissproof.
I serce, które się nie zgadza na pogodzenie, odstawienie tak nagle od skóry, wzięte z zaskoczenia, wyrzucone w górę w euforii i zostawione by spadło samo i potłukło się w krawędzie samotnego łóżka. Żart. 
Walka o przymusowy sens. Czasem o sen. A czasem, żeby choć jedną noc przespać bez farmakologicznych potów i wielowątkowych wizji, z których budzisz się i nie wiesz czemu jesteś i kim był ten człowiek z przeszłości, czy ty go w ogóle znasz? Nagle irracjonalna pustka przebudzenia, że zupełnie nie znasz swojego życia, że wiedzie je za ciebie jakaś fantomowa postać, a ty jesteś zamknięta w lustrze i śpisz i budzisz się tylko raz na pół roku i wtedy tylko krzyczysz i chcesz bardzo zniszczyć cały ten sztuczny świat którym nie żyjesz, zniszczyć jednym cięciem. 





środa, 27 lipca 2016

It shall pass

Jest jakaś prawda w tym, że alkohol znieczula. Może dlatego tak łatwo inni się mu poddają, aż do zatonięcia. A może to był dwupunkt. Albo bransoletka z amazonitów, agatów i kamienia księżycowego. Nieważne, nie czuję.
Jestem chodzącym 'whatever'. Chodzącą niemyślą. Spokojem. Jakąś dziwną formą znieczulonej akceptacji. Przeminięcia. 
Bo i to przeminie, i to przeminie, i to przeminie...

Choć chciałabym odetchnąć czystszym powietrzem i zrobić zdjęcie krajobrazu, który nie tak dobrze znam. W bardzo bezpiecznej prawie-nie-odległości zdobyć coś do nanizania na wspomnienie lata. Dużo, dużo zachodów słońca.







5051 33cc 520

9098 88cf 520



sobota, 23 lipca 2016

Playdate

Pierwszej nocy boli najbardziej. Nie śpisz, płaczesz, piszesz bzdury. Pierwszego dnia dziwnym trafem znajdujesz różne odpowiedzi. Chcesz zostać buddyjską mniszką i wiesz, że wszelkie cierpienie jest wynikiem pragnień. Ale wiesz też, że nie przestaniesz chcieć. Obrywasz też od wysłuchujących i nie bardzo wiesz, co się dzieje, czemu są na ciebie źli. 
Drugiego dnia rozlewasz się, wylewasz z formy. Wczorajszych myśli nie ma, nie zostawiły śladu oprócz słów między liniami, które dziś brzmią jak w obcym języku. Drugiego wieczoru szukasz ulgi, zaczynasz głupieć, chcesz pójść, choćby zobaczyć, znów się połudzić. Na szczęście zasypiasz i mija godzina zero. Drugiej nocy wypijasz zbyt mocne piwo i oglądasz bardzo krwawe filmy.
Trzeciego poranka nawet nie masz kaca, zaczynasz być znów zła, że życia zakpiło z ciebie, dając ci poznać czyjś uśmiech, zadurzyć się w głosie, uwierzyć, że możesz dostać jego czułość tak za nic, tak po prostu, że wszystko nagle zaczęło do siebie pasować, choć w ogóle nie czekałaś. Tylko po to, żeby wyrwać miękkość spod skóry kiedy pozwoliłaś sobie wygodniej ułożyć. Taki żarcik bez morału, bo czego to uczy? Karmy, czy nihilizmu? Śmieszne. Słabo śmieszne. Śmiesznie słabo.
Trzeciego dnia czekasz już na dzień czwarty, piąty i szósty, bo wiesz, że wróci, pojawi się magiczny portal - zasysająca dziura żalu nad sobą. 
Jak byłam mała wciąż rysowałam "dziurę, do której wpadła Alicja". Widocznie rysowałam sobie mapę. 

Bo tak. Morał jest taki, że jest jak jest, bez najmniejszej logiki i filozofii. 
Słabe.







sobota, 16 lipca 2016

Paronomazja

Och jakże bym chciała umieć coś napisać tak ze środka. Wyskrobać metafory i czuć, że są dobre, oprócz tego, że opisują właściwie czucie i chwile nieistnienia, bo to wszystko to bardzo nieistnienie jest, ale jedyne jakie mam. 

Zeszłego lata... zeszłego lata... cóż było zeszłego lata poza także nieistnieniem i poczuciem, że to nie to? Teraz patrzę na to jak na życie. Może rzeczywiście było więcej życia niż w tej ssącej dziurze dni teraźniejszych, do których na pewno będę kiedyś także tęsknić, bo wspomnienia więcej mają życia niż życie.

Ach derealizacjo, smutna panienko, pewnie też nie jesteś najszczęśliwsza, że przyplątać ci się przyszło akurat do mnie, na lata, może na zawsze. Będziemy razem miętosić bezzębnymi ustami starcze miętówki za lat parę...dziesiąt? 

Skąd się biorą te słowa, jednak-słowa, jednak-skojarzenia? Same układają się w szeregi.

Chociaż blogi mogłabym sobie ułożyć, nie mieszać przenaczeń, podzielić brakujących czytelników, coby nie wszyscy musieli czytać intymności i psychozy, a jedynie oglądać obrazki z sieci na przykład lub zdjęcia kwiatów
but... I have my heart on my sleeve i nic nie poradzę na to... jeśli mnie czytasz, słuchasz, stoisz z boku, obserwujesz przypadkiem wiesz wszystko, leci ze mnie jak sok z pomarańczy słowotok, śliniotok, uczuciotok. Dowiesz się, kiedy mnie boli i kto i czy dziś się bałam, czy spałam i śniłam o... I jaką dozą smutku słodzę herbatę. Nie jestem dyskretna, ani tajemnicza. Nigdy nie byłam i nie będę. Trzeba mi to kochać jak swoje. 




niedziela, 8 maja 2016

A nad nią szumiał maj...



Daisies (1966) by Vera Chytilova
każdy plakat nastawia jakby na zupełnie inny rodzaj filmu, prawda?



















środa, 10 lutego 2016

E.Okuń "Wojna i my"- subiektywnie.


Nie wiem skąd mi się to nagle wzięło w głowie, kompletnie nie na temat innych myśli.
Ale zapisałam sobie.
 Interpretacja bardzo subiektywna kogoś, kto na historii sztuki zna się prawie nic.


ha-ga:

Edward Okuń, Wojna i my1923

Która z postaci lub rzeczy na tym obrazie jest tytułową wojną?
Uwagę skupia najpierw wychylająca się zza mężczyzny piękna dziewczyna. Przygląda mu się badawczo, to na pewno ona dała mu kwiaty, by znęcić, dać mu znak, że rozumie jego wrażliwą duszę poety. Jej spojrzenie nie jest łagodne, choć rysy tak. Wbrew pozorom nie jest jednak delikatna, ma jakieś ukryte intencje.
A może wojna to skradająca się staruszka, która pragnie przeszkodzić kochankom lub jeszcze nieznajomym, by ich spotkanie nie owocowało dobrem ani radością? Staruszka stoi na silnych, niemalże męskich stopach. Stąpa twardo po ziemi, jest doświadczona, zbliża się niepostrzeżenie i nikt nie zna jej zamiarów. Czy chce obrócić wszystko w pył?
A może spustoszenie niosą na swoich skrzydłach demoniczne motyle - smoki? Wyjęte prosto z halucynacyjnego snu po wieczorze z opium? Szelest ich skrzydeł będzie odtąd unosił się nieustannie, nie pomoże zamknięcie okien, ani schowanie się w piwnicy, szum dotrze wszędzie, dotknie każdego.

Nie, wojną jest mężczyzna. Wojna zawsze jest mężczyzną.


wtorek, 12 stycznia 2016

szmery


Wyobraź sobie że zawsze masz czas
Wszystko jest dobrze i wszystko w sam raz
Wyobraź sobie że możesz tak stać
Nad głową zorze i miętowa mgła

Wyobraź sobie że zawsze masz czas
Jak duch symetrii rozpięty na drzwiach
Nikt ci nie powie jak długo ma trwać
Pogodny letarg w pół kroku do gwiazd

Wyobraź sobie że zawsze masz czas
Nie musisz jeść i nie trzeba też spać
Nie trzeba myśleć nie trzeba się bać
Nie trzeba nic tylko trzeba mieć czas

Wyobraź sobie że zawsze masz czas
I kołysz się w miętowej mgle
Jak konik morski nad malachitowym dnem

Kołysz się cały czas
Kołysz się aż do dna
Kołysz się zawsze
Kołysz się




.

.