Codzienność ma swoje prawa. Na przykład krzyki, telefony, śmiechy, obcasy, przekleństwa, zmęczenie, irytację, podekscytowanie, tęsknotę, radio, rozsypany w torebce cukier, stary bilet, potknięcie, krótkie zielone światło...
Ale czasem...na przykład jak się nagle pochylę, albo pójdę sama na koncert, albo, jak ostatnio, długo nie zasnę, nagle przychodzi świadomość bolesna i oczywista - że żyję we w miarę wygodnej i bezpiecznej, tylko półprzepuszczalnej, bańce. Że Prawdziwe Życie jest tuż - tuż. Obmacuje i ślizga się po powierzchni. Zamykam oczy, odwracam się i żyję dalej, jak co dzień.
A potem przewracam się w którąś z nocy w ciepłym łóżku, w którym śpię nieprzerwanie od wielu, wielu lat, znam chłód ściany i każde jej wybrzuszenie, i przewracając się czuję kłucie świadomości, że już niedługo zamienię je na inne. Bezduszne, bezpłciowe, skrzypiące? Ściany będą inne, za oknem odgłosy nieznajomych psów. Co to będzie - Kraków? Wrocław?
Już nie będę szła ulicą, która tak mnie denerwuje, nie będę oglądać się na autobusy, mijać co dzień witryny w której siedzi znudzona modna właścicielka butiku, ani optyka, gdzie te okulary, które mi się podobają są zawsze za drogie. Słuchawki w uszach i ich drganie nie będzie tłem do miastnej opowieści o tych, co nie mogą się spotkać, choć tych ulic wcale nie tak wiele, i dobrze, że się nie spotykają.
Który to będziesz dniu, gdy bańka pęknie i życie się wedrze zmiatając wszystko, pozostawiając mnie z plikiem spraw, suchością obcego, wielkiego miasta, końcem pierwszej młodości?
I wiem, że pomysł znalezienia teraz kogoś do przytulania i gryzienia jest zły. Ale tak to już jest, że pragniemy tego, od czego potem będziemy uciekać.
Przypomniałam sobie o "dopiskach". Jakieś wiersze, słowotwórstwo, dodałam coś z wczoraj i dziś, tak dla pożywki kilobajtów i w ramach spowiedzi z nieprzyjemności.
dopiski.blog

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz