wtorek, 3 maja 2011

Op.18 Op.53

Bajka o tym jak Marcin rozmawiał z fortepianem, czyli o odurzającej miłości.

Tego razu dzień był chory. Beznadziejnie chory. Kwitły bzy, a z nieba lał się...śnieg. W gmachu Przybytku Kultury średnia wieku wynosiła bez mała 70 lat, zgubiono kilka parasolek, jedną torebkę i dużą ilość myśli. Fotel nie był zbyt dobrze umiejscowiony, a Rachmaninow napisał koncert bardzo niepoukładany. Co niektórzy sądzą, że muzyka bez ładu nie ma prawa bytu. Kwestia sporna.
Były elementy liryczne, jazzujące, drgnieniowe-sercowo... Wszystko jednak było nieistotne w obliczu Jego Palców, które stworzyły z pudłem fortepianu muzyczną infolinię. Spadały na klawisze idealnie gładko, zaokrąglone z czułością. Każdy dźwięk miał wspaniałą, niezdigitalizowaną ostrość. Na scenie oprócz orkiestry i dyrygenta było dwóch korespondujących z sobą artystów - Marcin i Rzecz: Fortepian. Rzecz miała nie mniej do powiedzenia od człowieka. Czasem spierała się z Marcinem i robiła mu na złość. Tak jednakże uroczo i umiejętnie, że była to idealnie uczuciowo wyreżyserowana scenka. Jak kłótnia kochanków w farsie teatralnej. Pasaże pełne delikatności i jednakowoż rozmachu, jak szelest spływającej w dół materii. Ozdobniki? Bez maniery. Jak nakręcane dziecięcą, jedynie wtajemniczoną, mechanizmy ruchomej zabawki.

I ponad wszystko Jego Palce. W części drugiej prawie cały czas cudownie łagodne, ich kształt naznaczał każde westchnienie melodii i.... to w sposób zupełnie nie pretensjonalny. Subtelna, mistrzowska orgia ciszy...... i pianissima pod koniec wolnego ogniwa..........Do spełnienia brakowało tylko dwóch.... najcichszych, ......wyszeptanych ciszą ...... wychuchanych nut...

Nagle zza skośnej ściany dobiegł wszystkich huk. Przerażeni słuchacze podskoczyli. Może mieli przed oczami treść tzw. "trzeciej obietnicy fatimskiej?". Albo po prostu głuchy, tępy dźwięk świata zewnętrznego wyrwał ich ze świata, który dopiero poznawali? Z półraju d0 rzeczywistości remontowanego wciąż Przybytku Kultury? Huk powtórzył się trzykrotnie, coraz silniejszy. Jednak na scenie trwała już konfrontacja burzącej się Rzeczy i stanowczego, ale pełnego miłości Marcina. Temat trzeci został poprowadzony w technice "mimo wszystko" powoli wypełniając strwożoną przez chwilę salę. Gral Marcin. Grała Rzecz. Grały alikwoty Rzeczy.
Po finale na szczęście był jeszcze cudowny prezent. Po żółtych kwiatach i niskim ukłonie Jego Place znowu się ukazały na białym podeście klawiszy. Idealnie skrojony, emocjonalny, subtelny, barwny, pachnący nieziemsko, wspaniałe okrągły Chopin.

I w ten sposób Palce stały się miłością wieczoru. Wieczną na ten wieczór. Gwiaździstą, kwietną, romantyczną, spełnioną gdzieś pod niebem Poloneza As - dur...


Fine



Marcin Koziak
Sergiusz Rachmaninow- Koncert fortepianowy c-moll
Fryderyk Chopin - Polonez As-dur


>scherzo b moll<

___________________________________________________________________
Morfeuszu, proszę o sen taki jak dziś, oj taki jak dziś...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.

.