sobota, 31 grudnia 2011

It doesn't matter who's doing right.


"Dom to trwały nastrój, czy też stan ducha, który pozwala doświadczać uczuć i przeżyć odrzucanych przez szarą rzeczywistość.

Żadne miejsce fizyczne nie jest drogą do domu, może być tylko wehikułem, które kołysze ego do snu, abyśmy mogły resztę drogi przejść SAME. Mnóstwo jest takich wehikułów: muzyka, sztuka, las, spienione fale, wschody słońca, samotność. Wiodą one do domu, do odżywczego wewnętrznego świata, który rządzi się własnym ładem, bogactwem.

Domem jest pierwotna sfera instynktów, gdzie wszystko jest tak, jak powinno być, gdzie wszystkie dźwięki brzmią harmonijnie, gdzie światło jest dobre, zapachy kojące.

Wiele dróg prowadzi do domu- jedne są ziemskie, inne boskie. Choć przejście do niego -ta mała szczelinka - może zmieniać usytuowanie z miesiąca na miesiąc."
 
Clarissa Pinkola Estes - Biegnąca z wilkami, Ku domowi: powrót do siebie, Zwlekanie i Zanurzenie


Tak, właśnie tego nam wszystkim życzę - powrotu do domu, a więc wyruszenia stąd.  
 _____________________________________________________________________________________________
Home is a permanent mood, or also a state of mind which let us experience emotions and experience life rejected by reality.
The way home is not a physical place, it can be only a vehicle which lulle the ego to sleep, so that we can pass the rest of the road alone. There are plenty of such vehicles: music, art, forest, foamed waves, sunrises, solitude. They are leading home, to nutritious internal world which is ruling oneself with own order, own wealth.
Home is a  primaeval class of instincts , where everything is the way it should be, where all sounds sound harmoniously, where the light is good, soothing smells.
Many roads are leading home- one are earthly, other divine. But a passage to it - this little small crack - can change its situating month by month. "

I wish it to us - home returning, what means setting off from here.





Chcę poznać prawdę o sobie samym
Kim jestem, co robię tutaj między wami
Zostawiam wszystko, co wspominam najmilej
Bo choć ważne było, to tylko na chwilę

Porzucam to, co było najciekawsze
Bo cieszyło mnie, jednak nigdy na zawsze

piątek, 30 grudnia 2011

The moon was right

"Nie jestem biała i nie jestem czarna
Zgubiłam język i chęć do działania
Przeszłości nie ma, bo już się przeżyło
Jestem szara, jestem córką kamienia"

Chciałabym, żeby tak to poetycko wyglądało.  
Dociera do mnie męska obmierzłość, obrzydliwość.
Obrzydliwa zależność emocjonalna nas od nich.
Mnie od nich?
"Jakie to smutne...jakie to smutne..."
Naturalnie narasta jakiś bunt - bunt, który objawia się buńczuczną chęcią:
"róbmy swoje, bądźmy sobą, bądźmy same..."
Ale wszystko zawsze na krótką metę.  Mówię tu już o wszystkim-wszystkim.
"Nieważne, niech kończy się świat..."
Zaraz skończy się Rok. Nie za dobry Rok.
(choć jak teraz myślę...uderzają mnie jak piłeczki pingpongowe dobre momenty. 
Tylko gdzie nas zabrały? Rzeką w dół w czasie, ale tylko w czasie)
Zaraz zacznie się Rok. Tylko kolejny Rok.
A gdzie go przywitamy?
W zapaści umysłu. W zapaści mimicznej - kąciki w dół. 
A może uda się na kilka godzin jednak zapomnieć? Unieść nad ziemię, nie będzie Czasu.

Everything they do is THE DIRTIEST TRICK IN TOWN...


środa, 28 grudnia 2011

Beacause some days...





Look for me, look for me...
May not seem exciting the way those others do
I'm emotion, my devotion
You will need some day as I need you

Takie to : nastroje-czasoprzekroje-naboje-trochęsięboję-znoje-przestroje-wystroje

środa, 21 grudnia 2011

Auld land syne

Jutro wyjeżdżam, więc niechybnie czas na przedświąteczną notkę. Przejrzałam (właściwie przypadkiem) przedświąteczne wpisy sprzed roku, dwóch. Żaden nie napawał specjalnym optymizmem - i ten też nie będzie. Trudno cieszyć się Świętami, gdy tyle brudu w środku, mulista rzeka wylewa - pytania na powierzchni. Pytania o studia, o rodzinę, o siebie, o samotność, o nastawienie, o sens, o zdrowie, o to co dalej... No i sama celebracja - jak co roku nie należy się spodziewać niczego ponad nieporozumienia, obowiązek tradycji, niby razem, a każdy sam.

A jednak słucham świątecznych piosenek, jednak oglądam stare świąteczne pocztówki, a jednak wyszłam dziś na śnieg, co skończyło się kuriozalną awanturą (wszystko stara się mi udowodnić, że jestem mała i głupia), a jednak zamierzam upiec pierniczki (?!). Jakby wbrew, jakby jednak bezwolnie, ale spokojnie. 

Miałam dziś dobry sen, ale oczywiście pozostawił po sobie tylko nostalgię. Nie będę sobie życzyć spełnienia snów, marzeń. Niczego nie będę oczekiwać, ani chcieć. Tak byłoby najlepiej. Niestety, nie ten temperament. Nie to zen.

Poza tym Święta są piękne przed Świętami.

Jednak Wam, Czytelnicy (ha-ha)...może u Was zimowa magia zadziała, włączy światło i ogrzewanie w sercach, zawiesi uśmiech na choince, albo przynajmniej da spokój z ciepłą herbatą i białym śniegiem. Wierzę w zimową magię, w jej moc - doświadczyłam tego sama. Ale to było dawno i już się nie powtarza. Niemniej może zadziała u Was. Mam taką nadzieję i życzę Wam tego (ok, racja...brzmię jak stara, smutna ciotka zamknięta w ciemnym, zimnym domku na przedmieściach).

[ Tomorrow I am leaving for Xmas, so assuredly time for the pre-Christmas note. I looked through (actually with case) pre-Christmas posts from before the year, two. None instilled the special optimism - and this one won't also. It is hard to be pleased with Holidays, when so much dirt inside me, the sludgy river is flooding , bringing  sad questions. Questions for studies, against the family, against oneself, for the solitude, for setting, for the meaning, for the health, for it what next... And christmastime - like every year I should not expect nothing above misunderstandings, duty of the tradition, together, but everyone really alone.
But yet I am listening to xmas songs, however I am looking at old festive postcards, after all I left today to the snow, what was finished off with peculiar row (everything is trying for me to prove that I am small and stupid), after all I am going to bake small gingerbread cakes (?!). Kind of against, kind of however passively, but calmly.
 I had a good dream today, but of course left only a nostalgia after himself. I won't wish myself fulfilling dreams. I will expect nothing, neither to want. It would be the best this way. Unfortunately, not this temperament in me. It's not the Zen.
Apart from that, Holidays are beautiful before Holidays.
However for you, Readers (ha-ha)... perhaps at you the winter magic will work, will involve the light and warming in hearts, will hang the smile on the Christmas tree, or at least will leave you alone with the warm tea and the white snow. I believe into the winter magic, into her power - I experienced it. But it was a long time ago and isn't already repeating itself. However perhaps it will work at you. I have such hope and I wish you it (ok, rightness... I sound as the old, sad aunt closed in the dark, cold house on suburb).]


W prezencie kilka mniej oczywistych zimowych melodii, które magię zdecydowanie przywołują.
In the gift a few less obvious winter melodies which definitely are summoning the magic.

 (odkrycie dnia dzisiejszego, wspaniałe)
Puppini Sisters - Old Cape Cod   
                         -  Soho Nights  
(pierwsze na delikatny świąteczny nastrój, drugie już na  przedsylwestrowe ekscytacje; 
najchętniej zalinkowałabym tu  wszystkie ich płyty...)
(to co roku, jak tylko wyjdę z domu i zacznę brnąć w śnieg)
(bo zima ZAWSZE jest jazzowa)
(bez Tori nie może się obejść...)
(rytmicznie zrobiony miły klasyk)
Sting - Until 
(żeby tradycji zimowo-linkowej stało się zadość, choć to już nie działa...)


Świąt, Romsi.


poniedziałek, 19 grudnia 2011

Melody

"wróciłam do O. - od razu lepiej, tu moje miejsce, wszystko łatwiej objąć, przyjąć. Niby nie mam w K.żadnych problemów - radzę sobie, rozmawiam z ludźmi, studia bez szału, ale spoko, ogarniam miasto, daję radę. A może to pozory, może jest w tym jakaś horrendalna rozpacz, niemoc, samotność - ukryte atawistycznie, żebym jakoś sobie radziła z codziennością. A potem wszystko się wylewa jak brudna rzeka (...) okropna była pogoda i ja okropna - okropna do szaleństwa, chorobliwie - złość, nienawiść, rozpacz i tak do histerii, a potem od nowa. Całkiem sama z tym, nie żalę się, to fakt. Nikt nie pojmie, bo to nienormalne i niewytłumaczalne. Może to znów Zwierz w jakiejś postaci (...) czytałam o Zeldzie Fitzgerald - jak wszystko zrzucało ją w stronę szaleństwa. (...) ten K. chyba nie ma sensu. Ale co bez tego? Przecież nie tutaj, przecież nie we W. Zresztą nic mnie nie interesuje, niczego nie chcę, nie mam pomysłu na siebie. Brzmi jak depresja. Co - nie umiem normalnie funkcjonować bez leków, bez lekarza? Niekończące się doły jeśli nie trzyma się ręki na pulsie? (...) jak myślę o tym, za co muszę się zabrać...te prace, powtórki...bezsilność, nic więcej. Nie potrafię już nic prócz wylewania słów o sobie, jak wymiotów (...)"

Ładny dzienniczek , nie?  To potrafię świetnie.

sobota, 17 grudnia 2011

Terra nova

Dym codziennych pożarów, mgła codziennych poranków, smog codziennego pędu - to wszystko zbierało się pod nogami, w nozdrzach, osiadało na rzęsach. Wiedziała, że kiedyś musi nastąpić WYBUCH...

Smoke of everyday fires, fog of everyday mornings, smog of the everyday rush - that's all it collected under legs, in nostrils, settled on eyelashes. She knew that at one time an EXPLOSION must take place...






wtorek, 13 grudnia 2011

Sometimes sorrow, sometimes sunshine



 
Then again I wasted the day intended to do some reading-work. But with anger for myself I will change nothing. 11 pm - time for photo, time for believing that tommorow I will do better.
 


obok

słowa nie chcą przyjść

odfrunęły
rozwiać gałązki bluszczu
zakołysać pustą huśtawką
wybrzmieć
w innych piosenkach

a światełka stroboskopu
sztuczne błędne ogniki
toną we mnie kolejno

na żadnym z nas
nie robi to wrażenia
 
A.Kwiatkowska 
next to


words don't want to come

they blew off
to blow twigs of ivy
to rock with empty swing
to sound out
in other songs

and lights of the stroboscope
artificial little flames
they are drowning in me one by one

none of us
is impressed

A.Kwiatkowska



niedziela, 11 grudnia 2011

I liked it as soon as I hated it.

Chciałabym nosić w sobie niedzielę przez cały tydzień. Nosić w sobie postanowienie poprawy, milczenie, pragnienie ciszy, wejście głęboko w siebie, spostrzegawczość, dokładność, otwartość na sprawy duszy, wrażliwość na znaki, niepamięć o słabościach.
Wyliczamy swoje błędy, frustrujemy się własnym kalectwem duchowym, niedorobieniem, wyrzucamy w przestrzeń żal do siebie i do świata... Ale tak naprawdę skąd możemy widzieć co tak naprawdę jest ułomne? Gdzie tkwi rana? Często nie tam, gdzie jej upatrujemy. Skończmy więc z nagonką na samych siebie. Dajmy tam wejść Sile, która lepiej zna przyczynę słabości, a jej dotyk koi.
Lecz cóż z tych myśli, skoro od jutra wessie znów pęd? 

I would like to carry on the Sunday for a week. Wear in the provision of improved, silence, desire for peace, the entrance deep within yourself, perceptiveness, accuracy, openness to the soul, sensitivity to signs, forgetting the weakness. We calculate their mistakes, frustrated with our own spiritual disability... But really, how can we see what is really lame? Where is the wound? Often not where we see it. Let's end the war with ourselves. Let the Spirit go in there. It knows better where the weakness is, and it's touch soothes.
But what about those thoughts, when tommorow rush will capture again?




(ta woda...)


czwartek, 8 grudnia 2011

Plateau symphony

Cały czas żyłam w przeświadczeniu, że na studiach spotykają się inteligentni, w miarę dojrzali już ludzie. Myślałam, że wreszcie przestanę się borykać z pogardliwo-zawistną etykietką "Inteligo" nadaną przez starsze koleżanki w prywatnej szkole językowej. Bo miałam tylko siedem lat, warkoczyki, kolorowe rajtuzki, nie wiedziałam kto to Anastacia, a śmiałam mieć lepsze oceny od "fajnych". No, przynajmniej dawałam ściągać.
Od zawsze musiałam się z tym mierzyć - z tym, że wiem więcej, więcej czuję, więcej mówię. Bo dlaczego mam milczeć, skoro czytałam i wiem? Mam nie wychodzić przed szereg milczących w konsternacji baranów? Którzy tekstu nie przeczytali, ale "Boże, co ta baba mówi? W ogóle nie rozumiem jej bełkotu". Dla mnie zły wykładowca oznacza więcej pracy samodzielnej, a nie zlewania "bo i tak nic nie zrozumiem". Tak, jest mi głupio, że znowu to ja odpowiadam na pytania. Tak, czuję się zdeprymowana, że za każdym razem się odzywam, chociaż nie robię tego z chęci popisania się, tylko po prostu szanuję czas swój i nauczycieli.
Czy bogata wyobraźnia jest śmieszna? Czy aż tak żałosne jest dzielenie się spostrzeżeniami, Moja Droga Koleżanko z Lublina?
Wiem, w dzisiejszych czasach, kiedy rodzicom ustawowo zabrania się nauki dziecka czytać przed 6-tym rokiem życia, żeby wyrównać poziom w szkołach i ogranicza kreatywne myślenie do schematów, inteligencja nie jest w cenie. A jeżeli jest w cenie - jest produktem, stylem, lansem. Studiujemy literaturę, więc chodzimy w czerwonych gaciach, wielkich okularach i eksponujemy swoją orientację, ale jeśli ktoś odważy się zapytać : "Przepraszam, czy ma pani na myśli taką prozę jaką tworzyła Natalie Sarraute? " wymieniamy znaczące spojrzenia i unosimy swoją dumą, a także "inteligencją transcendentalną". Transcendentalną, bo niewidoczną.
Tak, ten ktoś od Sarraute, to znowu ja.
"Ta inteligentna", "Ta mądra", "Ta wygadana", "Pupilka polonistki", za to nigdy "Ta ładna", z rzadka "Ta sympatyczna". Z rzadka, bo formą obrony staje się atak - cynizm, wredota, siła, złość. 
Od niedawna znów mogę powiedzieć "Zrobiło mi się przykro..." zamiast "Wkurwiło mnie to."
Patrzą z niedowierzaniem: "Tobie przykro? Myślałam, że powiesz, że miałaś ochotę jej przywalić".

Wczoraj mignął mi w necie tumblr z napisem: "Never apologize for being intelligent". Pomyślałam: jestem na studiach, już nie muszę. Pozostaje się tylko gorzko zaśmiać.

PS: Pogarda dla inteligencji bierze się z kompleksów, wiem. Niestety wiem też, że kompleksy biorą się z pogardy dla (bezinteresownej)  inteligencji. 

All the time I lived in the conviction that on studies people intelligent, just enough seen already, will meet. I thought that I would finally stop contending with the contemptuous-envious small label granted by older friends from a private language school - they called me"Inteligo" . Because I was only seven years old, hair in plaits, colourful tights, and I didn't know who it is Anastacia, and I dared to have better marks than "cool" ones. Yeah, at least I let them cheat on tests.
Since always I have had to cope with it - knowing more, feeling more,  saying more. Because why am I supposed to be silent, since I read and I know? Am I supposed not to leave ahead of the row of rams being silent in the consternation? They didn't read the text, but "God what is this woman saying? Generally speaking I don't understand the gibbering for her ". For me the bad lecturer means more independent work, rather than pouring off "because still I will understand nothing". Yes, I am feeling stupidly, that then again it is I am answering questions. Yes, I am feeling dispirited each time I speak, although I am not doing it from desire for showing off, I only simply respect my time and teachers.
Is a fertile imagination funny? Whether sharing observations is so pitiful, dear Friend from Lublin?
I know, nowadays, when they by law are forbidding parents to teach children to read before they are six in order to level the level at schools and is limiting the creative thinking to schemes, the intelligence isn't in great demand. And if is in great demand - is a product, with style, trends. We are studying literature, so we are wearing the red underpants, large glasses and we are showing our sexuality, but if somebody will dare to ask: "excuse me, you mean such a prose which Natalia Sarraute created ?" we are exchanging meaningful looks and we are lifting with one's pride, as well as with "transcendental intelligence". Transcendental, because invisible.
 Yes, the one asking about Sarraute, is me again.
"The one intelligent", "the one clever", "the one eloquent", "Favourite of a teacher", by it never "the one pretty", sparsely "the one nice". Sparsely, because an attack is becoming a form of the defence - cynicism, power, anger.
But recently I can be telling again: "I felt hurt..." instead of "it pissed me off."
They are looking in disbelief: "You mean "feel hurt"? I thought that you would say you felt like whacking her ".
Yesterday I glimpsed on the net the tumblr with the inscription: "Never apologize for being intelligent". I thought: I am a student, no longer I must. Now I can only smile bitterly.
PS: the Contempt for the intelligence is stemming from complexes, I know. Unfortunately I also know that complexes are stemming from the contempt for (unselfish) intelligence.


środa, 7 grudnia 2011

Haremza

"Zachodnia filozofia, nie mająca związku z życiem codziennym, jest (przynajmniej dla mnie) raczej egocentryczna i niepraktyczna, z dużym ładunkiem dyskutowania i teoretyzowania, a także brykania po całym terenie intelektualnego krajobrazu (...) Zachodnia filozofia stałą się domeną palących fajki i ubranych w tweedowe garnitury profesorów uniwersyteckich (którzy mogą ją wyznawać, ale niekoniecznie ją uprawiają) i hiperinteligentnych studentów, którzy mają kłopoty z wypraniem własnej bielizny albo naprawieniem kosiarki do trawy."

Western concept, not correlating with the everyday life, is (at least for me) rather egocentric and impractical, with great charge of discussing and theorizing, as well as frolicking all over the entire area of the intellectual landscape (...) Western concept permanent oneself with domain of university professors smoking pipes and dressed in tweed suits (which can confess it, but not necessarily use it) and of hyperintelligent students which have trouble washing their own underwear or repairing the lawnmower

Benjamin Hoff 

  
Teresa Haremza - Kochać i tracić
(uwielbiałam ten wiersz x lat temu)

wtorek, 6 grudnia 2011

Rain you call lovers night



"Najlepsza recepta na szczęście to wyzbyć się poczucia, że coś nam się należy"
 The best recipe for happiness it to get rid of feeling that we deserve something for sure.

Królowa z "Czytelniczki znakomitej"





sobota, 3 grudnia 2011

Reedy River

Szczerze mówiąc nie wiem na co się żalić. W sensie od czego zacząć. Więc nie zaczynam wcale.  Czekam na kolejne złe wiadomości. Bilans na dziś: dwadzieścia dwie. Wciąż mam wrażenie, że tym razem to ostatnia, a jednak...
Już chyba nic nie zostało prócz białej kartki. Co na niej dalej?

Well, I predict I'll spend New Year's Eve alone. No rescue this time.

piątek, 2 grudnia 2011

Nest of machines.

Wszystkim dziewczynom jest źle
Wszystkie dziewczyny są smutne i złe
Gdy dopadną je mdłości wtedy myślą o miłości
Wszystkie dziewczyny są złe
Wszystkim dookoła jest źle
Wszyscy się duszą
Wszyscy boją się
Dzisiaj przestałem rzucać cień
Nie ma mnie Ciebie nie ma
I nie ma to żadnego znaczenia

Kręcimy się w kółko

Byliśmy już wszędzie
Mieliśmy gdzieś uciec
Nic z tego nie będzie
Pętla tramwajowa
Donikąd przystanek
Oni tacy samotni
A one wciąż same

Wszyscy kolesie mają dość

Wszyscy rozpaczają
Wszyscy pielęgnują złość
By uniknąć łatwych wzruszeń
Piszą czarne scenariusze
Wszystkich kolesi mamy dość
Wszystkim dookoła jest źle
Wszyscy się duszą
Wszyscy boją się
Dzisiaj przestałem rzucać cień
Jutro będzie jeszcze gorszy dzień



Na najwyższy wejdę dach
Żeby spojrzeć z samej góry
Będę prosił o pioruny
Będę prosił o wichury
Łuny zaraz noc oświetlą

Wielki pożar w wielki mieście



poniedziałek, 28 listopada 2011

You lost my favourite cancer


by Meeri Anneli



There are moments when I feel I can go to bed with anyone. Fuckin' sad.



Yes, I know - my life is more than heaven.

sobota, 26 listopada 2011

Beedroomm eeys

Czuję bardzo zły imperatyw, który, jak wiele innych rzeczy, doprowadza mnie do szaleństwa. Ulegam mu w tym momencie, jako próbie zatrzymania tego obłędu, jako próbie skonkretyzowania problemu, czyli poradzenia sobie z nim. Imperatyw brzmi: opisz to! opisz to! opisz to!

Wystarczy jednak, imperatywie, jeden kiepski wiersz, gdzie wrzuciłam po przecinki cały bolący mnie bełkot. Zamknij więc już mordę imperatywie, daj mi żyć. I wy, sprawy po przecinku, przymknijcie gęby. Bo nie napiszę już nigdy nic. A wtedy położę się i umrę z wywalonym językiem i nikt mnie już nigdy nie pokocha. Taki osiągniecie efekt swoim truciem i doprowadzaniem mnie do ataków okołopsychotycznych. 

Dziękuję, dobranoc.

PS. A jak kurwa jutro znowu was usłyszę, to przyrzekam, że skończymy wszyscy razem na dachu wieżowca, albo pod ciężarówką. I rozpełzniecie się jak rozplaskane żaby, aż wydacie ostatnie tchnienie.

piątek, 25 listopada 2011

hey-hey

"Zanim przeczytasz wiersz..." . To nie są wiersze, to nie są pracowicie zmetaforyzowane wersy, to nie są słowa silące się na poetykę, na oryginalne brzęczenie i prowokujące uczucia. Jest tu dużo banalnych zwrotów, bo to nie jest kreacja. Po prostu wzięłam dłoń i siliłam się, żeby pisać tylko do siebie. Stąd mogą się wziąć jakieś momenty niekontrolowanego, ludzkiego obnażenia. Nie chcę robić dziś z siebie teatru. Co za hipokryzja, że to publikuję.

Bo:

nie chcę tym razem nic powiedzieć, mimo rozsadzanych przez żałość płuc
nic nie powiem, nie zaskomlę
(nie umiem już bowiem pisać wierszy)
ucieszę się, że wraca mi zdolność do płaczu utracona na lata
to chyba i tak brak magnezu jest przyczyną nadmiaru boleści
na związki nie trzeba czekać
na kochanie zasługiwać
wystarczy nażreć się żeń-szenia
skupić na studiach
uspokoić oddech
chwycić zapewne pewnie "dni dzisiejsze"
z autobusem ludźmi znajomymi obiadem książką telefonem do babci
być i iść spać o ludzkiej godzinie, a do poduszki książka, a nie...
lepiej nie czytać jednak książek z opisem miłosnych gier i  pozycji
nie wracać do przeszłości, nie patrzeć na ciało w lustrze
tylko zmyć twarz tonikiem, uprać rajstopy
nie lecieć do kartki i ołówka jak tylko wychwyci się coś pseudopoetyckiego
a potem frustrować, że nie umie się tego zapisać tak jak by się chciało
nie wmawiać sobie artyzmu, niepokorności
nie robić z życia teatru tumblra blogspotu weheartitu facebooka ani żadnych innych grzechów

środa, 23 listopada 2011

Fly to the moods

I'm sitting on an armchair.
I'm melting in cranberry jelly and green light.
I'm disappearing in sensual melodies by Kate.
I'm slowly falling into another unhappy love. 



No, no, no. I can't let it be again.

wtorek, 22 listopada 2011

Are we electric?

Wyobraź sobie świat bez luster. Widzielibyśmy tylko swoje dłonie, to co w nich, uważalibyśmy na każdy ruch. Widzielibyśmy swoje stopy, ważylibyśmy kroki, mielibyśmy świadomość drogi. Poznawaliśmy swoją twarz dłońmi innych. Nie byłoby kompleksów, stereotypów, przezwisk, słabości. Pięknych i piękniejszych.

Bylibyśmy sami sobie, bez wizerunku, bez smutku szkaradności, bez istoty popkulturowej zgryzoty...
A tak - wszędzie nieswoja swoja twarz, nawet w szybie zamglonego autobusu. 



Wieczór rozdzierający i rozdzierany


Ediit:
Nie lubimy się, męczymy się. Ja się męczę konotacją. Ja się męczę potrzebą. Ja się męczę rozmowami z tobą. Ale o tyle dobrze, że uśmiechnęliśmy się dzięki sobie w ostatnich podrygach przednocy wirtualnej. I tyle wystarczy. Nic więcej, to się liczy. Dobranoc, przyjacielu. Fuck you.


poniedziałek, 21 listopada 2011

I won't take it off for an answer.

It has to be tenderness for every movement.
It has to be love for every breath.
It has to be mindfulness for every picture I  see.
It has to be calmness in living.
It has to be safeness in being. 





wtorek, 15 listopada 2011

Bedroom bossa band





"Mamrotała pod nosem mądrości ze swojej Biblii, 
żując jednocześnie toffi." 

Andrew O'Hogan



O poranku zdanie jak promień słońca.


środa, 9 listopada 2011

Uhuhuhuhu...

Miał być dziś cytat z Kierkegaarda, ale zaczęłam oglądać PJ.
Od razu pojawił się mój temat-obsesja, czyli problem wizerunku, no i powstały takie dwie myśli ilustrowane...






No i tyle.
Ale jeszcze...             

niedziela, 6 listopada 2011

Bueno, carambole

My first weekend here and I'm lost as never before. 
Walking through the Autumn, praying for a change.









Beside the Gate a musician was playing your favourite tango.
You see, even if I want I could not forget you.
Even if it's disable of forgetting whom real you is not.

piątek, 4 listopada 2011

Już nie pukaj, umarłem

Gdy patrzę biegnąc przez ulicę wielkich miast
W smutne oczy miejskich , zimnych gwiazd
Gdy patrzę ludziom w okna wesoły słysząc śmiech
I zazdrosna , i samotna myślę -- ech !

Czego mogę sobie życzyć ?
Oto moich życzeń treść
Zaznać parę chwil słodyczy
Z tortu szczęścia choćby okruch zjeść
Zaznać parę chwil słodyczy
I nie przyzwyczajać się
By nie było trudno wracać tam
Gdzie jak zwykle smutno mi i źle
 
 
 
Lepiej bym tego nie ujęła. 
 
 


środa, 2 listopada 2011

Where oh where is my teddybear


Czy wszystko już dla mnie stracone, skończone?
Proroku, co czytasz z obłoków jak z ksiąg,
 Spójrz i przeczytaj, co pisze tam o mnie,
Weź przebij, weź odsłoń mi nieco ten gąszcz!

 Prawdziwy to gąszcz, gęściej kłębi się wciąż;
Niewiele tam widzi proroczy mój wzrok:
 Krzyżują się drogi i gmatwa się czas:
Co było i co jest, i co stanie się.

Straszliwy to gąszcz, gęściej kłębi się wciąż;
Kurzawa szaleje, dzień zbłądził i noc;
 Gdzieś gna tabun koni i pali się las,
I dym się unosi, wciąż więcej go jest.

Nie widzę już nic, nic a nic, biało mi;
Idź dalej niezłomnie, a mnie zostaw sny;
Nic nie jest stracone, skończone też nie,
Gdy droga przed tobą, a sam jesteś w tle. 

                                     Edward Stachura


wtorek, 1 listopada 2011

I may find a floor in my religion

chodzę po kuchni w dresie i na obcasach nóż odbija się od szyby która brudna obserwuje to szaleństwo
cóż rudowłosym zawsze było na świecie inaczej dans le certain ville la petit cochonou...
jutro nie zapomnę włożyć do torebki papierosów (kolejna twarz która odłupie się prędzej czy później jak lakier
wyjątkowo staranny na paznokciach) droga do mieszkania rozpięta bielizna
materiał drażni się ze mną piorę skarpetki 
swoje
swąd przypalonego chleba resztki mascary  jak czarna sól na talerzu pytam okna czy ktoś z naprzeciwka może zobaczyć
jak chodzę po pokoju szyba ciemnieje na zewnątrz taka sobie mgła na wszelki wypadek gaszę światło
świeci tylko dziura w rajstopach

studium ości

samotn i kobiec


sobota, 29 października 2011

Felt riot, touch gas. A key.





I had a dream. There was her in it. And a boy, a son of the local poet. He was warm and he gave me strenght. I feel him all day. I need him all day. I wonder if I can do some magic. If magic from dreams works.

Need a sign.


PS. Magic from dreams doesn't work. 




.

.