Środek nocy, znowu nie śpię. Nie wiem, czego jest za dużo, a czego za mało. Za dużo komputera, za dużo pracy, za dużo spania w dzień. Za mało spokoju, za mało wygody, za mało przygotowania na nocne miraże.
Medytacja irytująco odpływa w kąt poduszki już po siedmiu wdechach. OSHO, zdmuchnij jakiś pył. Albo ty, Piaskowy Dziadku. Przewracam się, chce mi się tworzyć, już natychmiast. Ale nauczono mnie, że nocy się nie przeszkadza. Poza tym, ledwo spuszczę stopę ku podłodze, pomysł znika. Ranek nadejdzie, nocne klejenia okażą się nudą, niewartą wysiłku wyłączenia komputera.
Z nieprzyklejenia do snu błądzę po skrawkach myśli, po szufladkach małego, uzależniającego sprzętu jakim jest komórka. Stare zdjęcia, stare wiadomości. Jak bardzo nie pamiętam o ludziach, którzy są mi naprawdę życzliwi. Za kogo się mam.
Spokojna głowa, zaraz się dowiem. Krótka wymiana informacji z przeszłością w osobie osoby. I już wiem, że za dużo sobie wyobrażam. Spadam z górnolotnej półki na siebie samą i tłukę się.
Boże, jak trudno sobie czasem wyobrazić, że jest się mało wartościową osobą. Nie, cicho, zabraniam pisać, mówić. Ja to czuję w głębi. Ja to wiem, od teraz. Choć gorycz, jak każda gorycz poznania, skutkowała poczuciem krzywdy, obwinianiem. Kiedyś byłam dobra, wrażliwa, ciepła, taka do przyklejenia.
Teraz ton mentorski przykrywa śmiech i wykrętki-wymówki zaczynające się na wszystkie litery alfabetu, posegregowane w kategorie "zaburzenia", "charakter", "blizny", "artyzm".
Zaraz, gdzieś czytałam dziś, no tak - Tomi, ale to było o pisarzach. Jaki tam ze mnie pisarz, pogarda. Słowołamacz.
"Pisanie to w gruncie rzeczy wstydliwa rzecz, coś, co powstaje w samotności i jest jej objawieniem. Objawieniem w całej swej słabości. W całej swej megalomanii, hipochondrii, egotyzmie, próżności, poczuciu niedowartościowania, mnóstwa kompleksów, zawiści, niedojrzałości, strachu i pazerności na słowa..."
W całej swej megalomanii, hipochondrii, egotyzmie, próżności, poczuciu niedowartościowania, mnóstwa kompleksów, zawiści, niedojrzałości, strachu i pazerności na słowa...
Bo tatuś pił, a mamusia manipuluje emocjami.
Może tak, a może nie. Może dlatego nie chcę się już z tobą przyjaźnić, Nat. Może jesteś niewystarczająco wartościowym człowiekiem (powtarzam, cicho tam, nie chcę dyskusji).
Przerażające, ale prawdziwe.
Dobrze, dziękuję za łzy, kocham je, kocham je nad życie, tak bardzo ich potrzebuję, by smutek nie zamienił się w lęk.
Masz jakieś kłopoty?
Jest zimno, znowu skończę źle.